sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 22

* Chanel *

Czułam jak moje serce rozrywane jest od środka. Nie potrafiłam mu patrzeć w oczy. Nie lubiłam tego, odkąd poznałam o nim prawdę. Wiedziałam dobrze, że każdy wzrok był skierowany na moją osobę, lecz w tym momencie, nie chciałam mieć z żadnym z nich doczynienia.
Wszyscy oprócz Mishy, byli przeciwko mnie. Według nich powinnam mu wybaczyć, ale ja nie potrafiłam. Ta notatka, którą przeczytałam, przypominała mi moje dzieciństwo. To wszystko ciągnęło się za mną. Już nikomu nie powinnam ufać, może wtedy nie będę musiała cierpieć.
Wstałam na równe nogi i lekko się zachwiałam.
- Chanel...poczekaj.- brunet odezwał się, kiedy ruszyłam pędem do domku.
Złapałam za pierwszą lepszą torbę i spakowałam do niej potrzebne rzeczy.
Moja twarz pobladła, włosy niesfornie opadały na moje ramiona, a pot lał się z mojego czoła jak oszalały.
W końcu i moim łzom dałam wypłynąć.
Wyszłam tylnym wyjściem uważnie sprawdzając, czy nikt nie idzie za mną i ruszyłam przed siebie. Nie wiem, gdzie, ale nie byle z dala od tego miejsca. Zatrzasnęłam za sobą furtkę i wyszłam na pustkowie przed domem.
Po raz pierwszy, ujrzałam tak piękny krajobraz. Mieszkałam tu od kilku tygodni, ale nigdy bym na to nie wpadła, że tu jest tak pięknie. Dookoła rosło miliony różnorodnych drzew, które nadawały temu miejscu życia.
Przeszłam, znaczną drogę, kiedy w końcu ujrzałam pierwszy jadący w moim kierunku samochód.
Przyspieszyłam kroku, a samochód stanął obok mnie. 
Przyciemnione szyby uniemożiwiały mi rozpoznanie osoby, za kierownicą, jednak chwilę potem wyłonił się z niej w średnim wieku mężczyzna z trzydniowym zarostem. Miał bardzo miły wyraz twarzy, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Podwieźć panienkę ?- zapytał uprzejmym tonem, co kazało mi przemyśleć ofertę. - Nie daj się prosić. Do miasta jeszcze szmat drogi.
Przyznałam mu rację, a on otworzył mi drzwi od auta. Dżentelmen- pomyślałam i wsiadłam do auta.
* Zayn *
Znowu to zrobiła. Próbowała unikać rozmowy, ale ja muszę wiedzieć co ze mną nie tak. Co ja do cholery zrobiłem ?
Pobiegłem do domku i nerwowo szukałem brunetki.
- Chanel!- wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem, kiedy nie znalazłem jej w żadnym z pokoi.
Z moich oczu zaczęło wypływać łzy, a z jednego pokoju wyszła zaspana Misha.
- Coś się stało ?- zapytała, ale nie miałem czasu teraz na odpowiedź.
- Louis- zawołałem chłopaka, kiedy byłem już na skraju wyczerpania.
Zjawił się koło mnie, w ekspresowym tempie.
- Musimy jechać!- pokiwał głową i oboje ruszyliśmy do samochodu.
- Misha zaopiekuj się Cassie.- mina Louisa posmutniała, a Cassie była cała roztrzęsiona.

Odpaliłem silnik i ruszyłem prostą drogą. Musimy być dobrej myśli. Nie możemy się poddać. Znajdziemy ją, choćby nie wiem co miało się stać.
- Myślisz, że... ?- zapytał Louis, a do moich oczu napłynęło kilka pojedynczych łez.
- Nie wiem, Louis.
* Chanel *
- Panienko już jesteśmy.- czułam jakby ktoś, wybudził mnie ze snu zimowego.
Z wielkim skupieniem rozejrzałam się po tutejszej okolicy. Nie było tu tak jak tam, ale lepsze to niż spanie pod mostem.
Wysiadłam z auta i spojrzałam na grono dziewczyn, ze smutnymi minami, które przyglądały mi się w skupieniu.
- Jestem Chanel.- wyciągnęłam do nich rękę, ale żadne nie odwzajemniła gestu. Dziwnie tu- pomyślałam i udałam się za mężczyzną, który wszedł właśnie do jakiegoś pomieszczenia i podał mi moje ubranie.
Była to biała sukienka, lekko za dużo, ale myślę, że da się w niech chodzić. Jedna z dziewczyn zaprowadziła mnie do łazienki i zanim weszłam do środka, zatrzymała mnie cichy chrząknięciem.
- Po co tu przyjechałaś ?- zapytała, ale ją zbyłam.
- Mówię poważnie.- nie dawała za wygraną, ale ja próbowałam się nie złamać.
W końcu dała mi spokój i zawróciła w stronę reszty dziewczyn.
Rozejrzałam się po jak dotąd najlepiej urządzonym pomieszczeniu. To miejsce chyba skrywa wiele sekretów.
Ubrałam białą sukienkę, która mnie strasznie uciskała, a szczególnie w biuście.
Rozczesałam włosy i spięłam je w połowie żabką.
Przejrzałam się w lustrze i wyszłam z pomieszczenia.
- Ślicznie wyglądasz.- pochwaliła mnie niska kobieta, która akurat przechodziła. - Matthew chce cię widzieć.- powiedziała, a ja domyśliłam się, że chodzi o mężczyznę, który mnie tutaj przywiózł.
- Jak masz na imię ?- zapytał, gdy usłyszał moje kroki.
- Jestem Chanel.
- Śliczne imie, dla ślicznej pani.- skomentował mój wygląd, a ja sie lekko zaczerwieniłam.
- Masz tu kluczyk do pokoju. Dziewczyny ci wszytsko wyjaśnią.- powiedział, a ja szepnęłam mu ciche 'Dziękuję' i wyszłąm z pomieszczenia.
Gdy odnalazłam pokój, zastałam w nim ta samą dziewczynę, co wcześniej nie dawała mi spokoju.
- I znowu się widzimy. Jestem Nadia.- wyciągnęła do mnie rękę, a ja odwzajemniłam jej gest.
- Chanel.
- Założyłam ci pościel, w szufladzie masz błyskotki, jakby wam były potrzebne.- powiedziała, a ja zrobiłam zdziwioną minę,
- Jak to nam ?- zapytałam, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Czekaj, to ty nie wiesz co się tutaj robi ?- zapytała, a ja pokręciłam przecząco głową. - Zaraz przyjdzie twój klient. Miłej zabawy Chanel.- otworzyłam szeroko usta, a z moich oczu zaczęło wydobywać sie kilka pojedynczych łez.
______________________________________________________________
Hej.
Przepraszam was, że tak późno, ale jakoś samo tam wyszło.
Jeju jeszcze tylko 28 dni... i wolne Jeeeeejjj!!!!!!
Dziekuję za poprzednie komentarze i ponad 13 tys. wejść.
Do następnego i wpadajcie na inne moje blogi, w wolnym czasie.
Czytasz=komentujesz.
(Niech każdy kto przeczytał skomentuje, proszę.)



sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 21

Chanel POV's

Zayn'a nie widziałam przez kilka dni. Zawsze starałam się go unikać i widocznie w jego przypadku było tak samo.
Każdego dnia pochłonięta byłam przeróżnymi historiami z książe. Nie były to historie,  które zwykle lubiłam czytać,  ale pozwalały mi się oderwać, od tej pogmatwanej rzeczywistości.
Innym sposobem spędzania czasu było pisanie pamiętnika. Od tamtego feralnwgo wpisu,  zaglądam tu praktycznie codziennie. Zdałam sobie sprawę,  że to głównie dzięki niemu,  jako tako się trzymam.
Cassie rzadko tu zaglądała. Zauważyłam, że częściej bywała . Zayna niż u mnie.
Louis i Misha zajmowali się domem. Dla koviety było to oderwaniem od jej myśli. Bała się każdego dnia,  że mój ojciec wróci. Sama się bałam,  ale nie mogłam onim myśleć. Nie chciałam.

Cassie POV's

Jak codziennie o tej samej porze udałam się w stronę pokoju Zayna. Stałam się jedyną podporą bruneta. Codziennie z nim rozmawiałam,  podtrzymywałam na duchu. To mu dawało siłę,  której teraz bardzo potrzebował.

- Trzymasz się jakoś? - zapytałam przez uchylone drzwi.
- Jakoś tak. -  odpowiedział i gestem ręki poprosił abym weszła.
- Zayn to już za długo trwa. Porozmawiajcie. - powiedziałam,  ale ona zaprotestował.
- Nie jestem gotowy.
- A kiedy będziesz? - zapytałam,  a on wzruszył ramionami.
Cicho westchnęłam. Do pokoju wparował Louis. Był lekko zaskoczony na nasz widok,  ale zaraz potem oprzytomniał.
- Za 15 minut wszyscy na dworze. Czas start. -  krzyknął w naszą stronę i poviegłem prawdopodobnie do pokoju Chanel, ponieważ aż tutaj było słychać jej protesty.
- Idę się przebrać,  a ty rusz swoje cztery litery i do roboty. -  chłopak opierwszy raz od dłuższego się uśmiechnął -  I co się szczerzysz? - zapytałam.
- Bo mogę.
Wywróciłam oczami i skierowałam aię w stronę babskiej części domu.
- Hej Chanel. -  przywitałam się z przyjaciółką i zlustrowałam ją od g9ry do dołu. -  Jesteś pewna,  że to odpowiedni strój na jesień?
Ta wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę wyjścia. Ja w ekspresowym tempie przebrałam się i poszłam w ślady przyjaciółki.
- I jesteśmy tu bo... ,? -  zapytałam,  gdy wszyscy znaleźliśmy się na polance niedaleko domu.
Louis spiorunował nnie wzrokiem,  jakbym mu coś zrobiła i zaczął przemowę.
- Dzisiaj oficjalnie zaczynamy trening jako iż wszyscy prawie wróciliśmy do żywych. Cassie chodź. -  zwrócił się w moim kierunku. -  Pokaż co potrafisz.
- Gdzie? - zapytałam,  śmiejąc się pod nosem.
Wyglądał jakby chciał mnie zabić.
Zignorował mnie i zwrócił się do Chanel i Zayna. - Chanel ty poćwiczysz swje ciosyna Zaynie. -  powiedział,  a ja zaczęłam swój trening na nim.

Chanel POV's

Nie umiałam spojrzeć mu w oczy. Bałam się. Nie nawidziłam go. Boli bardziej,  bo jest już to druga osoba,  która tak o mnie myśli.
- Zrób to Chanel. -  powiedział spokojnym głosem, ale ja nie umiałam. 
Spojrzałam w jego kierunku. 
Jego oczy spotkały się z moimi. Nie wytrzymała. Z moich oczu wyłoniły się pierwsze krople łez. 
Jego mina pobladła. Moje nogi były jak z waty. Upadłam na ziemię lądując na kolanach. 
_______________________________________
Hej, przepraszam,  że tak późno,  ale jakoś tak wyszło. 
Komentujcie. A i dziękuję za ponad 12 tys. wejść. 
Do następnego :***
Zapraszam na nowe rozdziały na
Presuming-harrystyles.blogspot.com 
I uncanny-fanfiction.blogspot.com