poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 2



Chanel POV's

Ujrzałam wysokiego bruneta. Nie wyróżniał się zbyt bardzo, a uwagę przyciągały jego błękitne oczy, jak ocean oraz niewielki zarost na twarzy. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę i czarne rurki.Przyglądał mi się z zadziornym uśmiechem na twarzy. Przyspieszył mi oddech, a serce biło milion razy na minutę. Przy nas zjawiła się jakaś dziewczyna, która przytuliła się do chłopaka. Dobra Chanel, teraz masz szansę. Wiej.- mówił głos w mojej głowie.
Zrobiłam pierwszy krok, ale on uniemożliwił mi jakikolwiek dalsze działanie. Zacisnął moje nadgarstki i przybliżył się do mnie. ' Nie uciekniejsz mi skarbie'. Jego słowa zabrzmiały w każdym skrawku mojego ciała. Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. w duchu modliłam się, aby nie zemdleć. Bałam się, gdzie może mnie wywieźć. Usłyszałam wibracje telefonu. Naszczęście nie mojego. Chłopak był wkurzony, ale za drugim razem odebrał. Przysłuchiwałam się chwilę rozmowie, ale potem zaświtał mi plan. Korzystając z okazji kopnęłam go w krocze,powodując u niego silny ból. Chłopak rozłączył się, a ja ruszyłam pędem przed siebie. Nie zważałam na nikogo. Po prostu musiałam być teraz sama. Ulice były opustoszałe. Jedynym źródłem światła był księżyc. Dzisiaj pełnia.- pomyślałam. Zahaczyłam o gałąź. - Nie, nie, nie. Spojrzałam na rozdartą sukienkę. Cały ten dzień to jakiś wielki koszmar. Usiadłam pod ogromnym drzewem i zaczęłam cicho szlochać. Gdy zauważyłam ciemną postać, wytarłam łzy i skuliłam się. Próbowałam być silna. Myślałam, że już sobie poszedł, ale ona usiadł koło mnie i przytulił mnie do siebie. Tak teraz tego potrzebowałam. Spojrzałam się w jego tęczówki. To ten chłopak ze szkoły. Złapał ze mną kontakt wzrokowy i się uśmiechnął. Rozchyliłam usta, żeby coś powiedzieć, ale on ucałował mnie w czoło i odszedł. Sama wzięłam przykład z chłopaka i podniosłam się. Wtedy spadła karteczka. Schowałam włosy za ucho i podniosłam z ziemi skrawek papieru. ' Gdybyś chciała pogadać. Zadzwoń.' Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę domu. Szybkim krokiem ominęłam przeszkody i po niedługim czasie byłam na miejscu. Wyjęłam klucze z torebki i po cichu uchyliłam drzwi. Po wejściu ciepło ogarnęła moje ciało. Udałam się do kuchni. Nalałam soku i upiłam jego łyk. Schowałam szklankę do zmywarki i na palcach udałam się na górę. Pzbyłam się niewygodnych ubrań i podreptałam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Delikatne fale zalewały moje ciało, dodając rozkoszy, a niekiedy przypiekające moją podrqżnioną skórę. Obwinęłam się jasnym ręcznikieem i stanęłam przed niewielkim lustrem. Prawą ręką błądziłam po milionqch ran, siniaków i zadrapań. Moje serce przyspieszyło, a we mnie gotował się gniew. Wiele nieprzespanych nocy, ból, wstręt, oddech, zapach. Wszystko z chwilą wracało. Wytarłam mokre ciało i włożyłam pidżamy ze wzorkami w kształcie kolorowych kół.
Zamknęłam o cichu drzwi i udałam się do swojego pokoju za rogiem. Ułożyłam sięnwygodnie na łóżku i włączyłam lamkę. To był trudny dzień. Próbowałqa zasnąć, ale nie wychodziło mi to. Cały czas myślałam o chłopaku z imprezy. Czy on ma coś wspólnego z dzisiejszym wypadkiem w domu. Próbowałqm wszystko logicznie poukładać. Nie znam go, alw widocznie on mni zna. Tylko skąd ? Jego zachowanie. Wyglądał jakby miał do mnie jakaś urazę. Jakbym mu coś zrobiła, ale co było dla mnie zagadką. Nie mogę się czuć bezpiecznie. Nie kiedy wiem, że jest w pobliżu. Długo nad tym rozmyślałam. Nie zasnęłam. Równo o6 zadzwonił budzik. Niechętnie wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Moje włosy były w kompletnym nieładzie, a oczy miałam całe podpchnięte. Złapałam za korektor i pozbyłam się niedoskonałości. Podłączyłam prostownicę i w szybkim tępie wykonałam czynność. Nałożyłam na siebie luźną błękitną bluzkę i krutkie białe spodenki. Wychodząc z łazienki, wpadłam na ostry przemdmiot, a w nim karteczka. Bez wahania przykucnęłam i otworzyłam skrawek papieru. Była to fotografia, z dzisiejszej nocy. To znowu on. Wszedł do domu! Z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez.
- Chanel wstałaś już ?- usłyszałam głos mojej mamy z dołu. Nie  odpowiedziałam nic. Zeszłam na dół, gdzie powitałam rodzicielkę sztucznym uśmiechem. Chyba złapała to. Usiadłam przy stole. Chciałam jej powiedzieć. Ale.. z drugiej strony bałam się, że jeśli pozna prawdę pójdzie na policię. Ni mogłam narażać jej na niebezpieczeństwo. Została mi tylko ona. Nie mogę jej stracić.
- O czym myślisz ?- zapytała.
- O wszystkim i o niczym. Ja już pójdę.
- Chan jeżeli coś nie tak wiesz, że możesz mi powiedzieć.
- Wiem. Wszystko OK.
Zostawiłam ją z milionem pytań. Tak mmusi być. Po prostu musi. Wyszłam z domu. Na dworze było dość pochmurno, alw upał dawał swoje siwe znaki. Myślałam, że zaraz spłonę. Jak w każdego dnia udałam się na autobus. Kierowca uśmiechnął się na mój widok. Powoli zaczęłam dostosowywać się do tego kraju. On mi w tym przeszkadzał. Rozmyśliłam się zbyt bardzo. Autobus się zatrzymał, a ja udałam się do szkoły. Tym razem punktualnie. W rogu ujrzałam uradowaną koleżankę. Podeszłam do dziewczyny, a ta na mój widok osłupiała.
- Gdzie wczoraj poszłaś ?- zapytał obażona.
- Przepraśzam musiałam..- Chanel myśl. - Musiałam pomóc mamie. - W ramach tego może pójdziemy na zakupy ?- nie czzekałam długo na oodpowiedź. Cassandra była uradowana. Widać, że brakowało jej bratniej duszy. Cassie jest bardzo cichą osobą. Wrażliwą, ale pogodną. Przerwałam swoje rozmyślenia i udałam się razem z przyjaciółką na pierwszą lekcję.
Dzięki pobycie wśród ludzi, udało mi się choć trochę zapomnieć o rzeczywistości. To wszystko to za dużo jak na mojej głowy. Nikt nie wie o mnie tyle, co ja. Wszystko trzymam w sobie. Wszystki utrapienia, ból, przykre wspomnienia. Nigsy nie odważyłam się nikomu powiedzieć o moim cierpieniu, o moich problemach. Wszyscy mi ich tylko dokładali. Tu jest inaczej. Ludzie są mili. Dają mi to co tam nie dostałam. Ciepło i przyjaźń. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki. Cassie poprosiła mnie, żebyśmy wcześniej poszły ze szkoły. Nie wiedziałam o co chodzi, ale się zgodziłam. Zadzwoniłam do mamy, żeby wcześniej ją poinformować, że wrócę później. 
- To co idziemy ?- zapytałam, przerywając niezręczną dla nas obu ciszę. Rówieśniczka pokiwała mi twierdząco głową i obie udałyśmy się na zakupy do galerii handlowej. Weszłyśmy do butiku.
- Chan i jak.- zapytała przyjaciółka, wychodząc z przymierzalni.
- Wyglądasz ślicznie.- powiedziałam i ujrzałam znajomą mi kurtkę. Nie!- krzyczał głos w moej głowie.
- Cassie idziemy.
- Ale
- Now!
Pociągnęłam przyjaciółkę za sobą. Dziewczyna była zdezorientowana. 
- Chanel puść mnie. 
Zrobiłam to o co prosiła i nie zważając na nikogo, w szybkim tępie udałam się w stronę wyjścia. 
- Cassie..- obróciłam się, ale przyjaciółki nie było.
_______________________________________________
Bardzo przepraszam, że tak późno, ale rodzice wyłączyli mi internet. Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że się podoba.
Czytasz=Komentujesz

4 komentarze: