sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 9

Chanel POV's

Żyliście kiedyś ze świadomością, że nikogo już nie masz?
Że wszystko na co tak długo pracowaliście przepadło ? Ja tak miałam I tego dnia czułam, że wszytsko przegrałam. Nie nawidzłam siebie za to. Powinnam walczyć, ale zanimast tego się poddałam. Czułam, że to tylko wszytsko prze mnie. Ona nie zyje 
przeze mnie..- z kąciku moich oczu wyleciao kilka strumyków łez. Wiedziałam, że gdybym powiedziała jej to wcześniej dawno ucieklibyśmy od tego bydlaka i wtedy ona, ona by żyła, a ja byłabym z nią teraz. Popijałybyśmy właśnie kawę przy stole. Śmiałybyśmy się ze swoich żartów. Byłybyśmy najszczęśliwszymi kobietam na ziemi, ale los wybrał inaczej. Boję się tego co będzie dalej, ale muszę sobie jakoś z tym poradzić. Mam Cassie. Tylko ona mi już pozostała.
Spojrzałam w jej stronę i niechętnie się do niej uśmiechnęłam. Moje ciało robiła wszytsko wbrew moim wyborom. Nagle uniosło się lekko do góry, a ręce oplątały szyję przyjaciółki.
- Chanel.- głaskała moje włosy.- Obiecuję, że będzie lepiej. Przejdziemy przez to razem. - opadłyśmy ponownie na ziemię i wbiłyśmy wzrok w ścianę na przeciwko.

- Powiedzieli ci dlaczego ?- nie wiem kiedy słowa wyleciały z moich ust.
Przyjaciółka spojrzała w moją stronę i lekko rozchyliła usta. Jednak nic nie powiedziała, bo jej twarz nagle zbladła, a oczy jakby się paliły. Złapałam kierunek jej spojrzenia i podążyłam nim tuż za siebie. Mogłam się domyślić. Zayn.
- Cassie proszę wyjdź.- powiedział spokojnym tonem i skierował wzrok na mnie. Kiedy się obejrzałam Cassandry już nie było. Rozumiałam jej decyzję. Bała się tak samo jak ja. Nie mogłam jej za nic winić.
- Chanel.- kucnął przede mną, a ja spuściłam wzrok w dół. - Nie powinienem tak był zareagować na śmierć Twojej mamy. - cicho westchnął. Wiem, że dużo musi go kosztować ta jego dobroć. - Spójrz na mnie.- powiedział i sam uniósł mój podbródek. - To nie my ją zabilśmy.
- Nie wy ?- wydukałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Byłem wściekły Chanel. Doskonale wiesz jak to jest kogoś stracić prawda ? - spojrzał na mnie i dopóki nie posłałam mu gestu, żeby kontynuował to milczał. Jego oczy były całe zaszklone. Oparł się dwoma rękoma i dalej ciągnął monolog.
- Czuje to samo.- skierował dłonie w okolicach serca. Nie chciałam więcej wiedzieć. Wszystkiego było za dużo.
17 listopada 2012 roku. Ta data już na zawsze zostanie w mojejpamięci jako najgorszy dzień w całym moim życiu.
- Chcesz ją odwiedzić ?- nagle zapytał wyrywając mnie z moich rozmyśleń.
Pokiwałam mu na wznak, a ten automatycznie się podniósł i wyciągnął dłoń w moją stronę. Lekko ją uścisnęłam i zaraz znalazłam się w objęciach mulata.
- Kto jej to zrobił Zayn ?- mówiłam przez płacz.
Ten cicho westchnął. Złapał moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w moje oczy.
- Dowiemy się tego.- powiedział i skierował nas w stronę schodów.
Powolnym krokiem znaleźliśmy się na samej górze, gdzie nie było żadnej żywej istoty. Zayn gdzieś poszedł, a ja zostałam przy schodach nerwowo oglądając już kilkaset razy ciemne pomieszczenie. Gdy mój wzrok napotkał mulata, ten radosnym krokiem zmierzał w moją stronę.
- Kupiłem, bo pomyślałem, że ci się teraz przyda.- posłał mi smutny uśmiech i skierował w stronę łazienki.
Spoglądałam teraz na nią. Na obcą mi osobę z podkrążonymi oczami i poczochranymi włosami. Lekko przejechałam po swojej podrażnionej skórze, gdzie mieściło się jeszcze wiele świeżych ran. Już nie bolało fizycznie. Wszystko odbija się na mnie psychicznie.  Chciałabym już to zakończyć.  Spojrzałam w lustro i odrazu spuściłam wzrok.  Coś mnie tu trzyma.  Coś co jest mi dotąd nieznane.  Ale czuję,  że jest coraz bliżej.  I bliżej.  Zbliża się malutkiki krokami.  I Lecz na razie się ukrywa.  Potrzebuje czasu.
Upuściłam szczoteczkę do zębów i usiadłam na skraju wanny. 
- Ja tak nie mogę. -  powiedziałam dosyć głośno.  Ale te słowa dały mi nagle siłę.  Siłę by walczyć. W pośpiechu pozbyłam się bielizny z mojego ciała i wskoczyłam do gorącej wody,  na chwilę zaminając o całym zamieszaniu w moim życiu. Odpłynęłam jakby do innego świata.  Do szarej rzeczywistości z przed kilku lat. 

*****Dziewczynka siadła na zimnej podłodze i rozłożyła wokół siebie lalki. Czuła ten sam strach codziennie o tej samej porze dnia. Zawsze gdy wybijała dwunasta dla niej zaczynało się piekło. Gdy tylko usłyszała zgrzyt otwieranych drzwi,  dziewczynka zrywała się na równe nogi i biegła ile sił w noga tylko,  aby zwalczyć to co miało się zaraz wydarzyć. 
- Chanel proszę cię.  Wrócę wieczorem.- mówiła coraz bardziej zdezorientowana mama,  a dla dziewczynki to był wyrok.  Gdy tylko mama przekroczyła próg,  brunetka ujrzała uśmiechniętego ojca. 
- Witaj skarbie. -  powiedział i zbliżył się do dziewczynki.*****

Zdezorientowana wybudziłam się ze snu. Zawsze tak robiłam.  Zasypiałam w wannie.  Tylko wtedy mogłam na spokojnie wszystko przemyśleć. To był jedyny moment w ciągu dnia,  w którym mogłam oderwać się od rzeczywistości zapomnieć o tym wszystkim co mnie spotykało przez kilka lat.  
- Chanel wszystko dobrze? -  usłyszałam spokojny głos,  dochodzący zza drzwi. 
- Tak- odparłam i wyszłam z wanny,  opatulając się ręcznikiem. 
- Jesteś gotowa? 
- Za niedługo będę.
Cicho westchnął i zniknął spod drzwi. 
__________________________________
Hej przychodzę z kolejnym rozdziałem.  
Dziękuję za 7 komentarzy.  Koffam was. 
Do następnego. 

8 komentarzy:

  1. rozdział super , boski , genialny :-) nie moge doczekać sie dalszej akcji wiec będe czekać z niecierpliwością na nowy rozdział , życze dużo weny i do następnego
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, czekam na kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. cud miód i malina :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, szybko next <3 Zaprasza do mnie : http://w-wyscigu-po-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń