środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 11

* Chanel *

Jechaliśmy już ponad godzinę, a Zayn nadal milczał o swoich zamiarach. Co chwila na niego spoglądałam, a on wtedy pokazywał swój górny rząd białych zębów.
- Nie patrz się tak na mnie, bo to strasznie krępujące.- dodał po chwili wymiany spojrzeń.
- Co jest krępujące ?- zapytałam, podnosząc lewą brew.
- Ty!- powiedział i widząc moją reakcję zaczął się śmiać.
Przez resztę drogi udawałam obrażoną, ale jemu widocznie to było na rękę. Cały czas się uśmiechał, co mnie lekko denerwowało. Na szczęście chwilę później byliśmy na miejscu.
- Wysiadka.- krzyknął i zepchnął mnie z siedzenia.
Założyłam ręce na piersi i wysiadłam z samochodu. Chłopak zaszedł mnie od tyłu i złapał w talii, co mnie nieco zdziwiło.
- Już nie obrażaj się pani ładna. Złość piękności szkodzi.- powiedział z uprzejmością w głosie i obrócił mnie w swoją stronę.
- Oj no weź już się nie obrażaj. Wiesz jak ja się czuję ?- zapytał i zrobił maślane oczy, a ja mimo, że chamsko postąpiłam, nie czułam się winna.
- To się domyśl co ja czułam przez poprzednie kilka miesięcy.- powiedziałam i ominęłam go szerokim łukiem, wchodząc do baru przed nami. Usiadłam przy jednym ze stolików i zniecierpliwiona czekałam na Zayna, który chyba nie miał zamiaru tu wejść. Już miałam wychodzić, kiedy podszedł do mnie kelner.
- Coś podać ?- zapytał i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami.
- Na razie nie. - powiedziałam i ominęłam go szerokim łukiem.
Widziałam, gdzie patrzy i to mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się chwilę po miejscu. Trochę się bałam, że gdzieś odjechał, ale zobaczyłam przed barem jego samochód. Już miałam zawracać i poczekać aż sam przyjdzie, ale moje oczy trafiły na chłopaka, siedzącego na zimnych kafelkach przed barem.
Trochę mi ulżyło, że go znalazłam, ale w głębi duszy zaczęłam czuć się źle, bo chyba wiedziałam co go gryzie.
Stanęłam koło niego i chwilę mu się przyjrzałam. Był smutny i nie wiem , czy nie płakał.
- Mogę ?- wskazałam miejsce obok niego i zaczekałam na jego reakcję. Chłopak nie spojrzał na mnie, tylko lekko kiwnął głową i zaraz po tym siedziałam z nim ramię w ramię. - Zayn przepraszam za to co powiedziałam.- powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu. Nie protestował, a nawet lekko się uśmiechnął, ale zaraz potem powrócił do naszej rozmowy.
- Nie musisz przepraszać. Miałaś rację. Nigdy nie zastanawiałem się nad czym co czułaś, a ja nadal robiłem ci krzywdę. Brzydzę się tego Chanel. Nigdy nie powinienem cię dotknąć. Nigdy nie powinienem zmuszać cię do seksu. Nigdy nie powienienem był cię uderzyć.
- Co było minęło. Nie odwrócimy już tego.- powiedziałam i usiadłam prosto, przypominając sobie wszystkie najgorsze rzeczy, które mi zrobił.
- Chanel nie wiedziałem co dokładnie robię. Chciałem żebyś cierpiała, bo ja cierpiałem. Widzisz. Nigdy nie miałem łatwego życia. Rodzice byli alkoholikami. Nigdy się nami nie zajmowali. Tak naprawdę to miałem tylko Hanę. To ja dawałem jej jeść. To ja pracowałem, żeby miała dobrze. Nie wiedziałem tylko jednego. Ojciec okłamywał nas przez ten cały czas. Miał firmę i sporo pieniędzy, a nasi ojcowi od dawna toczyli ze sobą spór. Gdy dowiedział się o romansie naszych rodziców, postanowił pozbyć się nas wszystkich. Zabił moich rodziców, a któregoś wieczoru dorwał Hanę. Zostałem mu tylko ja, więc sam postanowiłem działać. Porwać jego jedyne źródło szczęścia. On nas nadal szuka Chanel i nie spocznie dopóki mnie się nie pozbędzie.
W moich oczach pojawiły się łzy. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak objął mnie jednym ramieniem i przytulił do siebie.
- Nie płacz.- pogłaskał mnie lekko po głowie. Na jego słowa, wytarłam rękawami sukienki łzy i podniosłam się na równe nogi.
- Chodźmy do środka.- za proponowałam.- Zimo tu.- dodałam po chwili.
********************************************************************************
- Chcesz coś do jedzenia ?- zapytał po chwili Zayn, na co ja mu przytaknęłam. - Max.- zawołał kelnera, który zaraz się zjawił koło nas. Posłałam mu groźne spojrzenie.
- Coś podać ?
- Poproszę dwa razy kebaba i chcesz coś do picia ?- spojrzał w moją stronę.
- Herbatę.
- To dwie herbaty poproszę.- powiedział, a kelner spisał zamówienie i zaraz odszedł.
- Papuga.- krzyknęłam w jego stronę, na co on zaczął się śmiać.
- Wcale nie. Po prostu lubimy to samo.
- Tak, tak jasne. Wmawiaj sobie.- wydukałam, śmiejąc się z niego.
Po chwili nasze zamówienia już były gotowe i oboje patrzyliśmy na jedzenie, śliniąc się nad talerzem.
- Zaraz wracam, Chanel.- powiedział Zayn i wstał od stołu. - Żadnych numerów.- posłał mi groźne spojrzenie i zniknął  za ścianę prowadzącą do toalety.
Skorzystałam z okazji i wyjęłam telefon, który znalazłam dzisiaj w łazience, podczas ubierania. Włożyłam swoją kartę i wybrałam numer do chłopaka, którego spotkałam, któregoś dnia po imprezie.
- No szybciej.- mówiłam sama do siebie. - Cześć. Pamiętasz tą dziewczynę po imprezie.- zapytałam, gdy zauważyłam, że połączenie jest przekazywane.
- Gdzie ty jesteś ? Wszyscy cię szukają ?
- To nie istotne. Znajdź mamę Cassie Davis i powiedz, że wszystko z nią w porządku.
- Chanel posłuchaj...- powiedział, ale nagle się rozłączył. Dziwne.- pomyślałam.
Byłam winna to Cassie. Nie chcę, żeby uznali nas za niedługo za martwe.
Gdy ujrzałam wracającego Zayna, szybko schowałam telefon za siebie.
- Masz szczęście.- spojrzał w moim kierunku, a ja się krzywo uśmiechnęłam.
____________________________________________________________________________
Hej. Chcieliście rozdział szybciej, więc proszę.
Jak się podoba ?
Nie wiem kiedy następny. Może uda mi się jeszcze w tym tygodniu, a jak się dobrze zmobilizuje, to albo jutro, albo pojutrze :)
Zapraszam na nowy rozdział na Uncanny, bo jak na razie, to mało kto tam zagląda :(
Już nie przeciągam.
Do następnego.
Ola xx


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 10

* Chanel *

Złapałam za ogromną torbę i wyrzuciłam jej zawartość na podłogę. Moim oczom ukazała się piękna czarna sukienka do kolan ze śliskiego materiału, która po założeniu idealnie podkreśliła moje walory. Buty były na dość wysokim koturnie, a zapięcie zajęło mi sporo czasu. Gdy przyszedł czas na górną partię ciała, nie za bardzo miałam ochotę na nią spoglądać. Nie chciałam patrzeć na siebie, bo osoba którą widziałam była mi zupełnie obca. Niechętnie podniosłam się z podłogi i stanęłam naprzeciw lustra. Z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez i od razu obróciłam głowę w przeciwnym kierunku.
- Może pomogę.- usłyszałam głos za sobą. 
W szybkim tempie obróciłam się i ujrzałam Cassie. Nawet nie zauwarzyłam kiedy usiadła na wannie i była gotowa do jakiejkolwiek roboty. Gdy przejechała lekko po moich włosach, zagryzłam wargę z bólu.
- Dawno o nie ,nie dbałam.- dodałam.
Przyjaciółka pokiwała głową, na znak że rozumie i sięgnęła ręką po nożyczki.
- Zetniemy je trochę, okey ?- czekała teraz na moją reakcję.
Pokiwałam jej głowę i oddałam się w jej łaski.
Złapała za pierwsze pasemko i ucięła z niego kilka centymetrów i tak za każdym następnym razem. Długo też rozmawiałyśmy, co dodało mi trochę pewności siebie. Widać, że ona już się otrząsnęła po tym wszystkim i za akceptowała całą sytuację. Trochę jej zazdrościłam. Dowiedziałam się, że ma wspaniałą rodzinę. Ma kochających się rodziców i młodszego braciszka, Theo. Miała to czego ja zawsze chciałam, a teraz nie mam już nikogo, tylko ją.
- Możesz już się zobaczyć.- dziewczyna uśmiechnęła się i podała mi do ręki lusterko. - Może być ?- zapytała po krótkim czasie.
- Jest prześliczna. Dziękuję.- przytuliłam przyjaciółkę, a ta umazała mnie szminką. - Ej no!- udawałam, że się obraziłam, a w wewnątrz się śmiałam.
- No co. Makijaż się sam nie zrobi.
Złapała za przeróżne malowidła, które widziałam po raz pierwszy na oczy. Powiem szczerze. Nigdy nie użyłam żadnego z nich, aż do teraz, ale widać że Cassie ma do tego smykałkę.
- I wuala.- dziewczyna wstała i przyglądała mi się z niedowierzeniem.
Złapałam swoją twarz w dłonie i zamarłam. Wyglądałam tak, tak inaczej. Uśmiechnęłam się do siebie i przypomniałam sobie, że Zayn na mnie czeka.
- Cassie muszę już iść.- przyjaciółka przytaknęła głową i zrobiła mi przejście.
Złapałam się poręczy i powoli zeszłam na parter. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu chłopaka. Zaczekałam chwilę, a potem poszłam za zapachem, który dochodził z pomieszczenia za ścianą. Dopiero teraz zorientowałam się gdzie jestem. Przekroczyłam próg kuchni i ujrzałam w niej gotującego Zayna. Gdy zobaczył mnie, jego usta rozszerzyły się, a oczy patrzyły z niedowierzeniem.
- Jesteś głodna ?- wyłączył gaz.
- Narazie wolałabym odwiedzić mamę.- powiedziałam, a on nie zaprotestował.
Złapał za klucze od bmw i podążył w stronę drzwi.
- Chcesz coś na ramiona ?- zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową i ruszyłam za nim do samochodu.

***************************************************************************************************
Chwile później byliśmy na miejscu. Cicho westchnęłam, wychodząc z samochodu i ruszyłam w przeciwną stronę od chłopaka. Lekko się zdenerwował, ale zaraz dobiegł do mnie i stanął naprzeciwko.

- Jeśli uciekniesz to po tobie! Rozumiesz!- krzyknął mi prosto w twarz, a ja zamaskowałam łzy.
- Mogę o coś poprosić ?- zapytałam, a on nagle zmienił ton.
- Potrzebujesz czegoś ?- zapytał i złapał mnie za dłoń.
- Chciałam kupić jakiś znicz i kwiaty.
- Przepraszam zapomniałem. Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłem. Przepraszam.
Nic mu nie do powiedziałam, a chłopak pociągnął mnie w stronę najbliższego stoiska.
- W czym mogę państwu służyć ?- zapytał mężczyzna w średnim wieku, z dwudniowym zarostem.
Zayn zajął się kupnem rzeczy, a ja odeszłam kilka metrów i rozejrzałam się po tutejszym miejscu. Uniosłam głowę w stronę nieba i poczułam kilka kropel spadających na moją twarz. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam z powrotem do Zayna.
- Gotowa ?- zapytał, gdy stanęliśmy przed wejściem do cmentarza.
- Tak.- złapał mnie pod ramię i zaprowadził prosto na grób mamy. Bałam się zobaczyć jej imię i nazwisko, bo wtedy będę miała pewność, że ona nie żyje. Będę żyła ze świadomością, że więcej jej nie zobaczę.
I stało się.
Wlepiłam wzrok w nagrobek.
'' Marie Donovan.
ur. 23.08.1970 r.
zm. 15.11.2012 r.
Zm. śm. tragiczną.
Niech spoczywa w pokoju."
Nie wytrzymałam. Uroniłam pierwszą łzę, a za nią następne. Złapałam za znicz i czułam złość, gdy nie mogłam go zapalić.
- Daj, bo jeszcze sobie coś zrobisz.- pomógł mi  i podał, abym postawiła na grobie. Przykucnęłam i cicho szepnęłam.
- Będę tęsknić mamo.- poryczałam się jak dziecko. Stanęłam na równe nogi i wtuliłam się w chłopaka. Był lekko zdziwiony, ale teraz tego potrzebowałam. Nieważne ile złego mi wyrządził, jestem teraz na niego zdana i muszę to jakoś zaakceptować.
- Już wszystko dobrze ?- zapytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Chyba tak. - spojrzałam zaszklonymi oczami w jego tęczówki.
- Jesteś już głodna ?- zapytał z troską w głosie.
- Trochę.
- To zabiorę cię w pewne miejsce.- uśmiechnął się do mnie i  oboje zawróciliśmy w stronę samochodu.
Obejrzałam się za ramię i ostatni raz pomachałam mamie.
________________________________________________________________________________
Hej xx. Wzięłam się do roboty i napisałam już dzisiaj drugi rozdział. ( Jeden na innego bloga).
Mam nadzieję, ze podoba się wam rozdział. Dziękuję wam z całego serca za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście kochani ♥♥♥♥♥. Jak wam się podoba nowy szablon ? Wykonała go Alexxa z bloga Dark Graphic.
Zapraszam was na moje inne blogi:  Nightmare i Uncanny.
Do następnego. ☻☻☻☻☻
Ola :****



sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 9

Chanel POV's

Żyliście kiedyś ze świadomością, że nikogo już nie masz?
Że wszystko na co tak długo pracowaliście przepadło ? Ja tak miałam I tego dnia czułam, że wszytsko przegrałam. Nie nawidzłam siebie za to. Powinnam walczyć, ale zanimast tego się poddałam. Czułam, że to tylko wszytsko prze mnie. Ona nie zyje 
przeze mnie..- z kąciku moich oczu wyleciao kilka strumyków łez. Wiedziałam, że gdybym powiedziała jej to wcześniej dawno ucieklibyśmy od tego bydlaka i wtedy ona, ona by żyła, a ja byłabym z nią teraz. Popijałybyśmy właśnie kawę przy stole. Śmiałybyśmy się ze swoich żartów. Byłybyśmy najszczęśliwszymi kobietam na ziemi, ale los wybrał inaczej. Boję się tego co będzie dalej, ale muszę sobie jakoś z tym poradzić. Mam Cassie. Tylko ona mi już pozostała.
Spojrzałam w jej stronę i niechętnie się do niej uśmiechnęłam. Moje ciało robiła wszytsko wbrew moim wyborom. Nagle uniosło się lekko do góry, a ręce oplątały szyję przyjaciółki.
- Chanel.- głaskała moje włosy.- Obiecuję, że będzie lepiej. Przejdziemy przez to razem. - opadłyśmy ponownie na ziemię i wbiłyśmy wzrok w ścianę na przeciwko.

- Powiedzieli ci dlaczego ?- nie wiem kiedy słowa wyleciały z moich ust.
Przyjaciółka spojrzała w moją stronę i lekko rozchyliła usta. Jednak nic nie powiedziała, bo jej twarz nagle zbladła, a oczy jakby się paliły. Złapałam kierunek jej spojrzenia i podążyłam nim tuż za siebie. Mogłam się domyślić. Zayn.
- Cassie proszę wyjdź.- powiedział spokojnym tonem i skierował wzrok na mnie. Kiedy się obejrzałam Cassandry już nie było. Rozumiałam jej decyzję. Bała się tak samo jak ja. Nie mogłam jej za nic winić.
- Chanel.- kucnął przede mną, a ja spuściłam wzrok w dół. - Nie powinienem tak był zareagować na śmierć Twojej mamy. - cicho westchnął. Wiem, że dużo musi go kosztować ta jego dobroć. - Spójrz na mnie.- powiedział i sam uniósł mój podbródek. - To nie my ją zabilśmy.
- Nie wy ?- wydukałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Byłem wściekły Chanel. Doskonale wiesz jak to jest kogoś stracić prawda ? - spojrzał na mnie i dopóki nie posłałam mu gestu, żeby kontynuował to milczał. Jego oczy były całe zaszklone. Oparł się dwoma rękoma i dalej ciągnął monolog.
- Czuje to samo.- skierował dłonie w okolicach serca. Nie chciałam więcej wiedzieć. Wszystkiego było za dużo.
17 listopada 2012 roku. Ta data już na zawsze zostanie w mojejpamięci jako najgorszy dzień w całym moim życiu.
- Chcesz ją odwiedzić ?- nagle zapytał wyrywając mnie z moich rozmyśleń.
Pokiwałam mu na wznak, a ten automatycznie się podniósł i wyciągnął dłoń w moją stronę. Lekko ją uścisnęłam i zaraz znalazłam się w objęciach mulata.
- Kto jej to zrobił Zayn ?- mówiłam przez płacz.
Ten cicho westchnął. Złapał moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w moje oczy.
- Dowiemy się tego.- powiedział i skierował nas w stronę schodów.
Powolnym krokiem znaleźliśmy się na samej górze, gdzie nie było żadnej żywej istoty. Zayn gdzieś poszedł, a ja zostałam przy schodach nerwowo oglądając już kilkaset razy ciemne pomieszczenie. Gdy mój wzrok napotkał mulata, ten radosnym krokiem zmierzał w moją stronę.
- Kupiłem, bo pomyślałem, że ci się teraz przyda.- posłał mi smutny uśmiech i skierował w stronę łazienki.
Spoglądałam teraz na nią. Na obcą mi osobę z podkrążonymi oczami i poczochranymi włosami. Lekko przejechałam po swojej podrażnionej skórze, gdzie mieściło się jeszcze wiele świeżych ran. Już nie bolało fizycznie. Wszystko odbija się na mnie psychicznie.  Chciałabym już to zakończyć.  Spojrzałam w lustro i odrazu spuściłam wzrok.  Coś mnie tu trzyma.  Coś co jest mi dotąd nieznane.  Ale czuję,  że jest coraz bliżej.  I bliżej.  Zbliża się malutkiki krokami.  I Lecz na razie się ukrywa.  Potrzebuje czasu.
Upuściłam szczoteczkę do zębów i usiadłam na skraju wanny. 
- Ja tak nie mogę. -  powiedziałam dosyć głośno.  Ale te słowa dały mi nagle siłę.  Siłę by walczyć. W pośpiechu pozbyłam się bielizny z mojego ciała i wskoczyłam do gorącej wody,  na chwilę zaminając o całym zamieszaniu w moim życiu. Odpłynęłam jakby do innego świata.  Do szarej rzeczywistości z przed kilku lat. 

*****Dziewczynka siadła na zimnej podłodze i rozłożyła wokół siebie lalki. Czuła ten sam strach codziennie o tej samej porze dnia. Zawsze gdy wybijała dwunasta dla niej zaczynało się piekło. Gdy tylko usłyszała zgrzyt otwieranych drzwi,  dziewczynka zrywała się na równe nogi i biegła ile sił w noga tylko,  aby zwalczyć to co miało się zaraz wydarzyć. 
- Chanel proszę cię.  Wrócę wieczorem.- mówiła coraz bardziej zdezorientowana mama,  a dla dziewczynki to był wyrok.  Gdy tylko mama przekroczyła próg,  brunetka ujrzała uśmiechniętego ojca. 
- Witaj skarbie. -  powiedział i zbliżył się do dziewczynki.*****

Zdezorientowana wybudziłam się ze snu. Zawsze tak robiłam.  Zasypiałam w wannie.  Tylko wtedy mogłam na spokojnie wszystko przemyśleć. To był jedyny moment w ciągu dnia,  w którym mogłam oderwać się od rzeczywistości zapomnieć o tym wszystkim co mnie spotykało przez kilka lat.  
- Chanel wszystko dobrze? -  usłyszałam spokojny głos,  dochodzący zza drzwi. 
- Tak- odparłam i wyszłam z wanny,  opatulając się ręcznikiem. 
- Jesteś gotowa? 
- Za niedługo będę.
Cicho westchnął i zniknął spod drzwi. 
__________________________________
Hej przychodzę z kolejnym rozdziałem.  
Dziękuję za 7 komentarzy.  Koffam was. 
Do następnego. 

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 8

Louis POV' s

Żal mi było tej dziewczyny.  Nie zasługiwała na takie życie takie jakie jej wybraliśmy. Nieraz żałuję, że wybrałem takie życie. Zawsze marzyłem, żeby zostać nauczycielem chemii. Chciałem mieć kochającą żonę i dwójkę małych szkrabów, z którymi bym spędzał każdą wolną chwilę. Wzystko co dawało mi niegdyś szczęście, teraz wydaje mi się zupełnie obce. Jakby nigdy nie miało ze mną doczynienia. Często nachodzą mnie myśli a co by było gdybym wybrał to drugie życie. Było by to bezpieczne życie pełne smutku i rozczarowań, ale jednak życie którego bym się nie wstydził. Bo kim jestem teraz ? Jestem nikim. A zawsze chciałem pomagać ludziom. A teraz robię wręcz przeciwnie. Krzywdzę ich. Odstraszam od siebie. Jestem nikim w porównaniu do nich.
Moje przemyślenia nagle odeszły, a wzrok powędrował w stronę blondwłosej dziewczyny. Stałam tuż obok mnie i co chwila wycierała płynące łzy, rękawem skórzanej kurtki. Gdy natrafiła na mój wzrok, odeszła kilka kroków do tyłu i obruciła zwinnie głowę w przeciwną stronę.
- Dlaczego to zrobiłeś ?- poczułem w jej głosie pewne złamanie.  Czułem chłód przekazywany przez blondynkę w moim kierunku. - Dlaczego ?- stawiała nadal na swoim. Nie zamierzała odpuścić. Czułem to.
- Cassandra.- westchnąłem. Spojrzałem na nią ukradkiem, po czym kontynuowałem swój monolog. - Nie zabiłem jej. Możesz mi nie wierzyć, ale nie taki jestem. Nie zabiłbym niewinnwgo człowieka. Widziałem ją tamtego ranka. Błąkała się po świecie. Była zaniedbana. Oczy miała podkrążone i spuchnięte od płaczu. W dłoniach trzymała zdjęcie Chanel. Nie dała się nikomu do niego dotknąć. Nie dała też sobie pomóc. To nie była już ta sama osoba co kiedyś.
- Znałeś ją ?- zapytała i obróciła głowę w moim kierunku. Przez chwilę czekałem na jej dalszą wypowiedź, a potem kontynuowałem.
- Ludzie na jej widok chowali się zw uliczki. Ona jakby już do tego przywykła. Jednak nie wszyscy się jej bali. Niektórzy czekali na jej śmierć. Choć nie wydaje mi się, żeby pani McCrash miała wrogów. Gdy wychodziłem z warzywniaka w ciemnej uliczce zobaczyłem jej zwłoki. A ten mężczyzna uciekł. Nie zdązyłem go dogonić. Zadzwoniłem na pogotowie i na policje, ale nie zaczekałem. Nie chciałem. Znałem ją. Była przyjaciółką mojej mamy. Często przebywała u mnie w domu. Mówiłem na nią ciocia. Znałem Chanel. Ale była wtedy malutka i nie bardzo rozumiała co się dookoła niej dzieje. Lubiłem ją. Nieraz mówiłem na nią moja mała siostrzyczka. Starałem się być jak jej anioł stróż. Ale potem nasze kontakty się urwały. Zapomniałem. Zamiast chronić siostrę naraziłem ją na to.
- Więc po co jej to wszystko robisz ? Po co wam ja ?- cała się trzęsła. Chyba miała dość wrażeń jak na jeden dzień.
- Nie wiedziałem, że chodzi o nią. Gdybym wiedział wycofałbym się. A ty- zwróciłem wzrok w jej stronę.- Znalazłaś się w złym miejscu i czasie.Ale to już nie ma znaczenia. Jak Zayn zgodzi się was wypuścić zgłoszę się na policję. Nie chcę z tym wszystkim żyć. A tak a propo mam coś dla ciebie.- posłałem jej szczery uśmiech i podałem kopertę do rąk.
- Co to jest ?- zapytała z ciekawości.
- Niechcący ją zerwałem.- przeszukałem prawą kieszeń spodni i podałem do jej dłoni srebrną bransoletkę z krzystałków.
Gdy spojrzałem w jej kierunku, na jej twarzy gościł uśmiech. Obracała przedmiot w dłoniach, aż w końcu spojrzała w moim kierunku.
- Zdążyłam o niej zapomnieć Ale...- zawachała się na chwilę, a potem dokończyła. - Ale i tak dziękuję.- posłałem jej szczery uśmiech, który odwzajemniła.  - Pójdę porozmawiać z Chanel.- przerwała niezręczne dla nas obojga milczenie. Ruszyła w stronę drewnianych schodów, ale zanim dotknęła pierwszego stopnia, obróciła się w moją stronę na pięcie i spojrzała głęboko w oczy.
- Coś się stało ?- zapytałem zmartwiony.
- Nie nic.- odpowiedziała i powoli zeszła w stronę ciemnej piwnicy. Chciałem ją zatrzymać, ale zrezygnowałem. Wiedziałem, że mi nie zaufa. Nikt nie zaufa mordercy.

Cassie POV's

Powoli zeszłam stromymi schodami w czarną przepaść. Z powodu braku okien, było tam czarno i bez problemu może dojść tu do nieprzyjemnych zdarzeń. Uniosłam rękę w górę, a drugą macałam ścianę. Próbowałam znaleźć włącznik do żyrandola. Gdy wreszcie mi się to udało, ujrzałam przed sobą wychudzoną postać Chan. Miała całe sine oczy od płaczu. Na sobie miała tylko bieliznę. Ubrania leżały podarte na ziemi. Wiedziałam, że było jej ciężko.

Nie trudno było się domyśleć co teraz czuła. Nie powinna dowiedzieć się o tak ciężkiej sprawie, w taki sposób. Każdy z nas zasługuje na szczęście w życiu, a nam zostało ono odebrane.
Z wielkim grymesem na twarzy przekroczyłam próg pomieszczenia i w szybkim tempie znalazłam się przy Chanel. Usiadłam obok niej i czekałam na jakikolwiek ruch z jej strony.
- Cassie dlaczego oni mi ją odebrali ?- usłyszałam po niedługiej chwili. Spojrzałam na przyjaciółkę, ale ta jedynie wlepiła wzrok w podłogę i od nowa zamknęła się w sobie.
Przegrała dużo i nie wiem czy uda jej się kiedykolwiek podnieść.
_______________________________________________________
Hej. Przychodzę z nowym rozdziałem. Wiem, że miał on być wcześniej, ale są wakacje i nie siedzę zbyt często na bloggarze. Ostatnio nie mam na niego jakoś ochoty i weny. Przepraszam.
Mam nadzieję, że jakoś się poprawię. Do następnego. :