niedziela, 28 grudnia 2014

Nowy blog.

Helloł :) Święta, święta i po świętach. Szybko jakoś zleciało :/ No nic.Był u was Mikołaj ? Macie już jakieś plany na sylwestra ?

Teraz do rzeczy. Chciałabym zaprosić was na mojego nowego bloga pt. " Darling will we meet again ?''.
Mam nadzieję, że zajrzycie i wyrazicie swoją opinię.
Link do bloga: http://incubus-fanfiction.blogspot.com/.

Przepraszam, że tak długo nie dodaję rozdziału. Poprawię się. Postaram się go dodać jak najszybciej :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 23



Chanel POV's

Byłam na skraju załamania. Wszystko nagle poukładało mi się w jedną całość. Ten mężczyzna,  to miejsce i zdziwienie tych dziewczyn. Jestem naiwna-przeszło mi przez myśl,  ale od razu próbowałam ją jakoś usprawiedliwić.
Chodziłam od miejsca do miejsca. Od końca pokoju do początku pokoju. Od prawej do lewej. Z całego zamieszania moja cera przybrała bledszych kolorów,  a ręce były prawie sine. Próbowałam zachować spokój,  ale nie potrafiłam. Wiedziałam już jak to jest być zmuszanym do seksu. Było to większą częścią mojego życia. Podczas gdy inne dzieci bawiły się w piaskownicy,ja byłam zmuszana. Każdy pretekst wyjścia z domu był dobry. Czasem wychodziłam po głupiego batona, bo mówiłam mamie,  że bez niego nie wytrzymam. Jednak i tak to mnie nie omijało. Był każdej nocy,  a gdy miałam czas to nawet kilka razy na dzień. Codziennie mnie wszystko bolało. Czasami ledwo wstawałam z łóżka,  ale bałam się powiedzieć o tym mamie,  więc udawałam. Udawałam przed sobą,  że będzie dobrze.

Moje przemyślenia zostały przerwane,  a klamka nagle się ugięła,  z czyjąś pomocą. Matthew! - powiedziałam w myślach z przerażeniem i schowałam się w kącie przy grzejniku.
- Ode mnie nie uciekniesz laleczko. -  powiedział i pogroził mi palcem. -  Chodź do wujka Chanel.
- Zostaw mnie! - warknęłam a ten się do mnie zbliżył.
- Oj,  dziecinko nie bądź nie grzeczna. Twój klient ma specjalne wymagania i musisz się do nich dostosować. -  podszedł do mnie i mnies policzkował,  a następnie przerzucił przez ramię i rzucił na łóżko. Szarpałam się, ale był ode mnie dużo silniejszy.
- I co teraz też będziesz taka pyskata? - spiął moje ręce kajdankami,  i zaczął rozpinać sukienkę,  którą dopiero co zakładałam
- Twój klient chce zrobić to szybko,  więc poprosił,  żebyś była już gotowa. -  rozerwał sukienkę i jego wzrok utknął na dwóch wypukleniach powyżej brzucha.
Oblizał usta i w szybkim tempie pozbawił mnie stanika i majtek,  a z torebki,  którą przyniósł ze sobą wyjął skąpą bieliznę.
- Mam na ciebie taką ochotę. -  powiedział i zatoczył kółko wokół mojej piersi,  na co się wzdrygnęłam. -  Ale nie mogę. -  zmienił ton i zaczął wkładać z wielkiem trudem bieliznę w czerwonym odcieniu. -  Baw się dobrze słoneczko. -  uśmiechnął się zadziornie i opuścił pokój,  a mi zbierało się na płacz. Dlaczego znowu ja? - pierwsza łza spłynęła po moim policzku,  a za nią szły kolejne,  aż nie usłyszałam zgrzytu klamki.
Musisz dać radę! - mówił mój wewnętrzny głos. Już teraz nie mam wyjścia. Muszę się poddać i robić co mi każą. To oczekiwanie kogo zobaczę w drzwiach,  przedłużało się,  a aż w końcu przekroczył próg drzwi.
- Witaj kochanie.
To koniec.

Cassie POV's

To było okropne. To oczekiwanie na wieści o Chanel, nie dawały mi spokoju. Już od kilku godzin nie wychodzę spokoju. Siedzę sama w czterech ścianach i zniecierpliwiona czekam na jeden głupi telefon. Wstałam i kopnęłam stolik przed sobą, rozbijając tym samym wazon, który rozbryzgł się na kilkanaście maleńkich kawałeczków.
Usłyszałam szybkie kroki i zza drzwi wyłoniła się plącząca Misha.
- Cassie ja już tak nie mogę.- powiedziała i utonęła wzrokiem w podłodze.
Momentalnie obróciłam się o 180 stopni i spojrzałam w jej kruchą postać.
- Coś się stało ?-zapytałam przejmującym głosem.
- On...ja..wiem kto ma Chanel.
- Co ?- z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez szczęścia. - To fantastycznie. Musimy zadzwonić do chłopaków. Masz adres ?- zapytałam radosnym głosem.
- Cassie poczekaj.- powiedziała złamanym głosem. - Chanel jest teraz z ojcem.- powiedziała, a moja mina pobladła. Nie to przecież nie możliwe. To nie może być prawda. Przecież on... on już nie jest sobą. O mój Boże.- zakryłam usta ręką i zaczęło mi się zbierać na płacz.
- Dlaczego tego wcześniej nie powiedziałaś ? Może byśmy zdążyli. Daliśmy ci wiele, a ty z nas zadrwiłaś! Nienawidzę cię!- krzyknęłam w jej stronę, a ta zrobiła niespodziewany ruch. Z lewej kieszeni spodni wyjęła broń. Prawdziwą błoń.
- To kwestia czasu, zanim zrobilibyście to samo.- powiedziała i wycelowała ją prosto w serce. Strzeliła.
Z moich ust wydobył się głośny dźwięk. Podbiegłam do krwawiącej kobiety, ale ona już nie żyła.
Cała się trzęsłam. Nie mogłam poskładać myśli, ale musiałam ich powiadomić. Może jest jeszcze jakaś szansa. Przy najmniej miałam taką nadzieję.
Wybrałam numer do Louisa i lżej mi się zrobiło na sercu, gdy usłyszałam jego głos.
- Cassie co jest ?- zapytał. Pewnie słyszał mój płacz.
- Louis może być już za późno.- powiedziałam złamanym głosem.
- Na co ? Cassie powiedz mi o co chodzi.
- Chanel ma jej ojciec.- schowałam twarz w dłoniach, a telefon rzuciłam o ścianę. Słyszałam jak krzyczy do telefonu, ale nie miałam już siły. Miałam już dość tego życia.
Nagle usłyszałam jakiś trzask tłuczonego szkła. Zobaczyłam jakąś postać. Złapała mnie w pasie i przerzuciła w mnie w pasie. Nie miałam siły się szarpać. Poczułam jak moje oczy się zamykają. To koniec ?

Chanel POV's

- Tato.- z moich oczu wypłynęło kilka pojedynczych łez, które zaraz przerodziły się w płacz.
- Witaj słoneczko. Dawno się nie widzieliśmy. Zdążyłem się stęsknić za tobą. Usiadł na łóżko i siadł na mnie okrakiem. - Ładnie to tak uciekać od tatusia ?- w szybkim tempie pozbył się mojego stanika i przycisnął moje piersi. Syknęłam z bólu, a jemu pojawił się uśmiech na twarzy. - Tęskniłem za twoimi jękami. Twoim strachem.- przejechał tym razem po mojej kobiecości, a ja nadal płakałam. - Zrobiłbym to, tu i teraz, tak żebyś nie wstała przy najmniej tydzień z łóżka, ale robota wzywa, a ty będziesz teraz jej częścią. Ktoś musi się tobą zaopiekować, czyż nie ? Odwiedzałaś mamę, jak tam u niej ?
- Nienawidzę cie!- plunęłam na niego prosto w twarz, na co się lekko zezłościł.
- Zadziorna jesteś. Taką cię zapamiętałem, teraz jesteś ciut starsza i trochę lepsza w te klocki. Nieprawdaż ?- zaśmiał się.
-Jedziemy do domu. Cieszysz się ? Co za głupie pytanie. Pewnie, że się cieszysz.
- Nigdzie z tobą nie jadę.- wrzasnęłam, a on zrobił groźną minę.
- Nie ? Jesteś tego pewna ? Bo wiesz, jeżeli ty nie wrócisz ze mną, wystarczy jeden telefon, a twój brat odejdzie stąd. NA ZAWSZE.- powiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Zgoda, ale mając mnie musisz mi obiecać, że wypuścisz go i nigdy więcej nie wejdziesz mu w drogę.
- Widzę, że się zrozumieliśmy.- oblizał usta i podążył w moim stronę namiętnym krokiem. - Od teraz znów jesteś moja, dziwko.

___________________________________________________________________
Przeprasza, przepraszam, jeszcze raz przepraszam. Nawaliłam, ale teraz już wracam i dodaję rozdział. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Jeszcze tylko 6 dni i wolne awww... Kto się cieszy ?
Do następnego :***




sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 22

* Chanel *

Czułam jak moje serce rozrywane jest od środka. Nie potrafiłam mu patrzeć w oczy. Nie lubiłam tego, odkąd poznałam o nim prawdę. Wiedziałam dobrze, że każdy wzrok był skierowany na moją osobę, lecz w tym momencie, nie chciałam mieć z żadnym z nich doczynienia.
Wszyscy oprócz Mishy, byli przeciwko mnie. Według nich powinnam mu wybaczyć, ale ja nie potrafiłam. Ta notatka, którą przeczytałam, przypominała mi moje dzieciństwo. To wszystko ciągnęło się za mną. Już nikomu nie powinnam ufać, może wtedy nie będę musiała cierpieć.
Wstałam na równe nogi i lekko się zachwiałam.
- Chanel...poczekaj.- brunet odezwał się, kiedy ruszyłam pędem do domku.
Złapałam za pierwszą lepszą torbę i spakowałam do niej potrzebne rzeczy.
Moja twarz pobladła, włosy niesfornie opadały na moje ramiona, a pot lał się z mojego czoła jak oszalały.
W końcu i moim łzom dałam wypłynąć.
Wyszłam tylnym wyjściem uważnie sprawdzając, czy nikt nie idzie za mną i ruszyłam przed siebie. Nie wiem, gdzie, ale nie byle z dala od tego miejsca. Zatrzasnęłam za sobą furtkę i wyszłam na pustkowie przed domem.
Po raz pierwszy, ujrzałam tak piękny krajobraz. Mieszkałam tu od kilku tygodni, ale nigdy bym na to nie wpadła, że tu jest tak pięknie. Dookoła rosło miliony różnorodnych drzew, które nadawały temu miejscu życia.
Przeszłam, znaczną drogę, kiedy w końcu ujrzałam pierwszy jadący w moim kierunku samochód.
Przyspieszyłam kroku, a samochód stanął obok mnie. 
Przyciemnione szyby uniemożiwiały mi rozpoznanie osoby, za kierownicą, jednak chwilę potem wyłonił się z niej w średnim wieku mężczyzna z trzydniowym zarostem. Miał bardzo miły wyraz twarzy, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Podwieźć panienkę ?- zapytał uprzejmym tonem, co kazało mi przemyśleć ofertę. - Nie daj się prosić. Do miasta jeszcze szmat drogi.
Przyznałam mu rację, a on otworzył mi drzwi od auta. Dżentelmen- pomyślałam i wsiadłam do auta.
* Zayn *
Znowu to zrobiła. Próbowała unikać rozmowy, ale ja muszę wiedzieć co ze mną nie tak. Co ja do cholery zrobiłem ?
Pobiegłem do domku i nerwowo szukałem brunetki.
- Chanel!- wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem, kiedy nie znalazłem jej w żadnym z pokoi.
Z moich oczu zaczęło wypływać łzy, a z jednego pokoju wyszła zaspana Misha.
- Coś się stało ?- zapytała, ale nie miałem czasu teraz na odpowiedź.
- Louis- zawołałem chłopaka, kiedy byłem już na skraju wyczerpania.
Zjawił się koło mnie, w ekspresowym tempie.
- Musimy jechać!- pokiwał głową i oboje ruszyliśmy do samochodu.
- Misha zaopiekuj się Cassie.- mina Louisa posmutniała, a Cassie była cała roztrzęsiona.

Odpaliłem silnik i ruszyłem prostą drogą. Musimy być dobrej myśli. Nie możemy się poddać. Znajdziemy ją, choćby nie wiem co miało się stać.
- Myślisz, że... ?- zapytał Louis, a do moich oczu napłynęło kilka pojedynczych łez.
- Nie wiem, Louis.
* Chanel *
- Panienko już jesteśmy.- czułam jakby ktoś, wybudził mnie ze snu zimowego.
Z wielkim skupieniem rozejrzałam się po tutejszej okolicy. Nie było tu tak jak tam, ale lepsze to niż spanie pod mostem.
Wysiadłam z auta i spojrzałam na grono dziewczyn, ze smutnymi minami, które przyglądały mi się w skupieniu.
- Jestem Chanel.- wyciągnęłam do nich rękę, ale żadne nie odwzajemniła gestu. Dziwnie tu- pomyślałam i udałam się za mężczyzną, który wszedł właśnie do jakiegoś pomieszczenia i podał mi moje ubranie.
Była to biała sukienka, lekko za dużo, ale myślę, że da się w niech chodzić. Jedna z dziewczyn zaprowadziła mnie do łazienki i zanim weszłam do środka, zatrzymała mnie cichy chrząknięciem.
- Po co tu przyjechałaś ?- zapytała, ale ją zbyłam.
- Mówię poważnie.- nie dawała za wygraną, ale ja próbowałam się nie złamać.
W końcu dała mi spokój i zawróciła w stronę reszty dziewczyn.
Rozejrzałam się po jak dotąd najlepiej urządzonym pomieszczeniu. To miejsce chyba skrywa wiele sekretów.
Ubrałam białą sukienkę, która mnie strasznie uciskała, a szczególnie w biuście.
Rozczesałam włosy i spięłam je w połowie żabką.
Przejrzałam się w lustrze i wyszłam z pomieszczenia.
- Ślicznie wyglądasz.- pochwaliła mnie niska kobieta, która akurat przechodziła. - Matthew chce cię widzieć.- powiedziała, a ja domyśliłam się, że chodzi o mężczyznę, który mnie tutaj przywiózł.
- Jak masz na imię ?- zapytał, gdy usłyszał moje kroki.
- Jestem Chanel.
- Śliczne imie, dla ślicznej pani.- skomentował mój wygląd, a ja sie lekko zaczerwieniłam.
- Masz tu kluczyk do pokoju. Dziewczyny ci wszytsko wyjaśnią.- powiedział, a ja szepnęłam mu ciche 'Dziękuję' i wyszłąm z pomieszczenia.
Gdy odnalazłam pokój, zastałam w nim ta samą dziewczynę, co wcześniej nie dawała mi spokoju.
- I znowu się widzimy. Jestem Nadia.- wyciągnęła do mnie rękę, a ja odwzajemniłam jej gest.
- Chanel.
- Założyłam ci pościel, w szufladzie masz błyskotki, jakby wam były potrzebne.- powiedziała, a ja zrobiłam zdziwioną minę,
- Jak to nam ?- zapytałam, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Czekaj, to ty nie wiesz co się tutaj robi ?- zapytała, a ja pokręciłam przecząco głową. - Zaraz przyjdzie twój klient. Miłej zabawy Chanel.- otworzyłam szeroko usta, a z moich oczu zaczęło wydobywać sie kilka pojedynczych łez.
______________________________________________________________
Hej.
Przepraszam was, że tak późno, ale jakoś samo tam wyszło.
Jeju jeszcze tylko 28 dni... i wolne Jeeeeejjj!!!!!!
Dziekuję za poprzednie komentarze i ponad 13 tys. wejść.
Do następnego i wpadajcie na inne moje blogi, w wolnym czasie.
Czytasz=komentujesz.
(Niech każdy kto przeczytał skomentuje, proszę.)



sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 21

Chanel POV's

Zayn'a nie widziałam przez kilka dni. Zawsze starałam się go unikać i widocznie w jego przypadku było tak samo.
Każdego dnia pochłonięta byłam przeróżnymi historiami z książe. Nie były to historie,  które zwykle lubiłam czytać,  ale pozwalały mi się oderwać, od tej pogmatwanej rzeczywistości.
Innym sposobem spędzania czasu było pisanie pamiętnika. Od tamtego feralnwgo wpisu,  zaglądam tu praktycznie codziennie. Zdałam sobie sprawę,  że to głównie dzięki niemu,  jako tako się trzymam.
Cassie rzadko tu zaglądała. Zauważyłam, że częściej bywała . Zayna niż u mnie.
Louis i Misha zajmowali się domem. Dla koviety było to oderwaniem od jej myśli. Bała się każdego dnia,  że mój ojciec wróci. Sama się bałam,  ale nie mogłam onim myśleć. Nie chciałam.

Cassie POV's

Jak codziennie o tej samej porze udałam się w stronę pokoju Zayna. Stałam się jedyną podporą bruneta. Codziennie z nim rozmawiałam,  podtrzymywałam na duchu. To mu dawało siłę,  której teraz bardzo potrzebował.

- Trzymasz się jakoś? - zapytałam przez uchylone drzwi.
- Jakoś tak. -  odpowiedział i gestem ręki poprosił abym weszła.
- Zayn to już za długo trwa. Porozmawiajcie. - powiedziałam,  ale ona zaprotestował.
- Nie jestem gotowy.
- A kiedy będziesz? - zapytałam,  a on wzruszył ramionami.
Cicho westchnęłam. Do pokoju wparował Louis. Był lekko zaskoczony na nasz widok,  ale zaraz potem oprzytomniał.
- Za 15 minut wszyscy na dworze. Czas start. -  krzyknął w naszą stronę i poviegłem prawdopodobnie do pokoju Chanel, ponieważ aż tutaj było słychać jej protesty.
- Idę się przebrać,  a ty rusz swoje cztery litery i do roboty. -  chłopak opierwszy raz od dłuższego się uśmiechnął -  I co się szczerzysz? - zapytałam.
- Bo mogę.
Wywróciłam oczami i skierowałam aię w stronę babskiej części domu.
- Hej Chanel. -  przywitałam się z przyjaciółką i zlustrowałam ją od g9ry do dołu. -  Jesteś pewna,  że to odpowiedni strój na jesień?
Ta wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę wyjścia. Ja w ekspresowym tempie przebrałam się i poszłam w ślady przyjaciółki.
- I jesteśmy tu bo... ,? -  zapytałam,  gdy wszyscy znaleźliśmy się na polance niedaleko domu.
Louis spiorunował nnie wzrokiem,  jakbym mu coś zrobiła i zaczął przemowę.
- Dzisiaj oficjalnie zaczynamy trening jako iż wszyscy prawie wróciliśmy do żywych. Cassie chodź. -  zwrócił się w moim kierunku. -  Pokaż co potrafisz.
- Gdzie? - zapytałam,  śmiejąc się pod nosem.
Wyglądał jakby chciał mnie zabić.
Zignorował mnie i zwrócił się do Chanel i Zayna. - Chanel ty poćwiczysz swje ciosyna Zaynie. -  powiedział,  a ja zaczęłam swój trening na nim.

Chanel POV's

Nie umiałam spojrzeć mu w oczy. Bałam się. Nie nawidziłam go. Boli bardziej,  bo jest już to druga osoba,  która tak o mnie myśli.
- Zrób to Chanel. -  powiedział spokojnym głosem, ale ja nie umiałam. 
Spojrzałam w jego kierunku. 
Jego oczy spotkały się z moimi. Nie wytrzymała. Z moich oczu wyłoniły się pierwsze krople łez. 
Jego mina pobladła. Moje nogi były jak z waty. Upadłam na ziemię lądując na kolanach. 
_______________________________________
Hej, przepraszam,  że tak późno,  ale jakoś tak wyszło. 
Komentujcie. A i dziękuję za ponad 12 tys. wejść. 
Do następnego :***
Zapraszam na nowe rozdziały na
Presuming-harrystyles.blogspot.com 
I uncanny-fanfiction.blogspot.com

środa, 29 października 2014

Rozdział 20


Chanel POV's

Sama już nie wiem co wtedy czułam. Strach,  ból, złość? Nie rozumiałam co wokół mnie się działo. Nie obchodziły mnie krople deszczu co chwila spadającena moje drobne ciało.  Nie obchodziło mnie zimno,  które przeszywało się przez moje całe ciało.  Obchodził mnie teraz tylko on. Nadal nie umiałam mu wybaczyć,  ale na ten widok, moje serce jakby pękało. Tak bardzo chciałabym go powdtrzymać,  ale on zawsze był uparty. Życie go do tego zmusiło.
- Zayn proszę. Posłuchaj mnie. Proszę. - powiedziałam błagalnym tobem,  ale bez żżadnych skutków.
- Idź do domu. Już!-złapał za wajhe.
Zaczęłam płakać jak małe dziecko.
Moje nogi były jak z waty,  a twarz przybrała bladszych odcieni.
Wtedy poczułam czyjeś ciepłe ręce na moich ramionach.

- Leć do domu Chanel. -  szepnął mi do ucha i skierował mnie do drzwi,  w których czekała już na mnie Cassie.
Od razu rzuciłam się w jej ramiona i nie powstrzymywałam wypływających ze mnie miliona łez.
- Spokojnie Chanel. Będzie dobrze. - starała się mnie pocieszyć,  ale moje myśli skupione były cały czas na jednej osobie.
- Boję się.- powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju,  trzaskając za sobą drzwiami.

Drogi pamiętniku:

Tak dawno,  tutaj nie zaglądałam,  ale teraz znów jest ten moment,  w którym po prostu muszę. 
Nadal jest mi ciężka. Mam wielki żal do niego,  ale on..  On chce to zrobić. On chce się zabić. 
Nie to nie może się tak skończyć. 
Boże pomóż mi. 
Pomóż mu. 

                                            Twoja Chanel 

Louis POV's

Kiedyś, kiedy pierwszy raz go ujrzałem, myślałem, że jest mega gangsterem, którego nikt nie złamie. I tak było. Trzymał się doskonale tych słów. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek ktoś lub coś go złamie. Nie jego. Nigdy bym jego o to nie podejrzewał.
Ale teraz, gdy go widzę. Stoi przede mną inna osoba. Osoba pełna uczuć.
Nie wiem co się stało, ale wiem, że cierpi.
- Zayn, stary nie wygłupiaj się.- nawet nie drgnął, gdy wypowiadałem te słowa.
- Chce być sam!- szepnął, a z jego oka wyleciała pojedyncza kropla.
- Daj sobie pomóc. Oddaj mi to.- wyciągnąłem w jego stronę broń, a on rzucił nią o ziemi i pobiegł, w kierunku lasu.
Cicho westchnąłem i poczułem perfumy Cassie.
- Co z nim ?- zapytała, krzyżując ręce z zimna.
- Nie wiem, Cassie.- spuściłem głowę, wlepiając wzrok w kałużę pode mną,  nie orientując się nawet,  kiedy blondynka zniknęła z mojego otoczenia.
Zrezygnowany wróciłem do domu. Odwiesiłem kurtkę na wieszak i skierowałem się w stronę swojego pokoju,  dopóki nie usłyszałem cichych szlochów Chan.
Usiadłem obok niej,  a ta wtuliła się w mój tors,  a ja gładkałem ją co chwila po plecach.
- Mała, jakoś się ułoży. -  próbowałem podnieś ją na duchu,  ale nie przestawała płakać?
- Co z nim?
- Hmm?
- Co z Zaynem? - zapytała patrząc w moje zamglone oczy.
Nie chciałem,  żeby znowu cierpiała,  ale nie chciałem też jej okłamywać.
- Poszedł. - zaakcentowałem i spojrzałem w ślepy zaułek.

Cassie POV's

Dopiero teraz zaczęłam zauważać,  to co wcześniej nie miało dla mnie większego znaczenie. Widziałam w Zayna dobro. W jakimś stopniu zależy mu na Chanel. Nie wiem w jakim,  ale cierpi z jej powodu.
To nie jest ten Zayn,  którego poznałam,  to jest ten Zayn,  którego można lubić,  z którym można się zaprzyjaźnić. -  przebiłam się przez zarośla i w oddali zauważyłam podbitego bruneta.
- Hej. -  powiedziałam nijakim tonem i usiadłam obok niego.

- Louis cię przysłał? - zapytał nieoczekiwanie,  a ja mu stanowczo zaprzeczyłam.
- Przyszłam z własnej woli.
- Nie musisz się fatygować. - warknął i wlepił swój wzrok,  w płynące po wodzie kaczki.
- Lubisz ją? - zapytałam,  oczekując szybkiej odpowiedzi.
Pokiwał mi głową i powrócił do poprzedniej czynności.
- To dlaczego z nią nie porozmawiasz?
- Nie wiem co zrobiłem,  ok?  I nie ważne co to był,  nie chce tego drugi raz powtórzyć. Nie chcę jej zranić Cassie.
______________________________________
Hej.  Przychodzę z nowym rozdziałem. Pod poprzednim rozdziałem było aż 10 kom. Wow dziękuję wam iii.. Za te ponad 11 tys. :)
Miłej nocki :)
Dobranoc i do następnego.
Ola xx


czwartek, 23 października 2014

Rozdział 19

Chanel POV's

Następne dni minęły całkiem gładko. Nie dostaliśmy żadnych nowych wieści od mojego ojca,  więc mogliśmy jeszcze trochę tu zamieszkać. Misha- kobieta,  która kilka dni wcześniej z naszych rąk straciła córkę, swoją troskę przelała na nas. Codziennie sprzątała bałagan,  który ciągle był i znając życie będzie. Zbierała drewno na opał z Louisem,  a w popołudnie gotowała wyśmienite obiady,  własnej roboty.
Cassie już przywykła do nowej sytuacji. Coraz częściej się uśmiecha i lepiej dogaduje się z blondynem.
Za to Louis dzięki Cassie stał się bardziej otwarty. Coraz częściej z nami rozmawia.Nie irytuje go już sytuacja,  w której się znalazł.
Zayn był wrakiem człowieka. To nie była już ta sama osoba co kiedyś. Co dzień chodził z podpuchniętymi oczami, co raz widziałam jak patrzy w czarny punkt za oknem, a z jego oczu wypływa kilka pojedynczych łez, które z czasem zamieniają się w prawdziwy płacz. Zazwyczaj nie wychodził z pokoju,a jak już wychodził to był bardzo przygnębiony. Nie odzywał się do mnie, a ja nie odzywałam się do niego.
Była sytuacja, że kiedy wszyscy jedliśmy wspólnie posiłek, jedno krzesło było wolne, ale koło mnie. Zayn niechętnie spojrzał w tamtym kierunku, zabrał talerz z jedzeniem i zniknął za drzwiami pokoju.
A ja ? Nie wiedziałam już nic. Wszytko się popsuło, a nie tego chciałam. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiał.
Spojrzałam na miskę z płatkami, którą przed chwilą Misha podłożyła mi przed nosem.
- Zjedz. Musisz coś jeść.- powiedziała łagodnym tonem i podała mi łyżkę do ręki.
- Nie muszę.- wytarłam spływającą po moich policzku łze.
- Kochanie, Wiem, że jest ci teraz ciężko i rozumiem cię doskonale. Ale nadejdzie dzień, kiedy znów słońce rozkołysze twoje życie na nowo. Nie możesz się teraz poddać. Musisz uratować brata, musisz mu pomóc Chanel. On cię teraz bardzo potrzebuje skarbie.
- Co ma pani na myśli ?- zapytałam nerwowym tonem, a kobieta spuściła głowę, wlepiając wzrok w mokre kafelki w kuchni.
- Sarah była jego dziewczyną, tak ?- kobieta przytaknęła, a mi zrobiło się bardzo smutno.Gdybym, wiedziała..- pomyślałam i spojrzałam na spadające krople deszczu. Chociaż na chwilę chciałam zapomnieć, o przytłaczającej mnie wiadomości.
- Chanel możemy porozmawiać.- w kuchni pojawił się Louis. Wyglądał na przejętego.
Upiłam łyżkę mleka i podążyłam tuż za nim do pokoju.
- Coś się stało ?- zapytałam siadając na przeciwko niego, a na jego twarzy widziałam niezadowolenie.
- Chanel, co się stało tydzień temu ?- coś mnie ukuło w środku. Wszystko teraz miałam przed sobą. Obraz naszej kłótni, jego złość, a jednocześnie smutek.
- Nie chcę o tym rozmawiać.- z wielkim trudem powstrzymałam łzy, a Louis posmutniał.
-  To pomóż.- zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- Jak ?- wydukałam.
- Porozmawiaj z nim Chanel. Twój ojciec jest blisko. On musi być silny. Chanel... posłuchaj...
- Nie to ty mnie posłuchaj Louis.- uroniłam z siebie pierwsze  łzy, które przez całą dalszą rozmowę mi towarzyszyły.- To nie moja wina, całej tej sytuacji. To on do tego doprowadził. On jest temu winny. Rozumiesz ? To naprawdę boli, wiesz!- krzyknęłam i wybiegłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Pobiegłam do salonu i usiadłam na parapecie, wlepiając swój wzrok w przyrodę za oknem.

Chciałam dobrze. Chciałam być szczęśliwa. Zawsze o tym marzyłam. Chciałam zostać dziennikarką. Założyć rodzinę. Mieć trójkę kochających dzieci, ale wtedy pojawił się mój ojciec, który był nieudacznikiem, a zaraz potem on. Zepsuli wszystko. Zepsuli moje życie. Zepsuli mnie. W czasie moich przemyśleń czułam czyjąś obecność, ale nie chciałam się odwracać. Chciałam być sama. Tak po prostu
Nerwowo podrapałam rękę, doprowadzając ją do stanu krytycznego i wtedy ujrzałam Zayna, musiał dopiero co wyjść, bo wcześniej go nie widziałam. Stanął na środku podwórka i nic sobie nie robił z tego, że pada.

Spojrzałam na rozpromienioną Mishę, która podała mi kurtkę. Jakby czytała w moich myślach.- pomyślałam.
Narzuciłam ją na siebie i uchyliłam lekko drzwi. 
- Zayn.- zawołałam, ale nie zareagował. - Zayn, nie wygłupiaj się.- nie dawałam za wygranę i teraz ja
 wybiegłam przed niego.
- Wróć do domu.- warknął w moim kierunku, ale mu zaprzeczyłam. Jego zasady już teraz nie wchodziły w grę.
- Wrócimy razem.- skierowałam zdanie w jego kierunku, ale on nie zwracał na mnie uwagi.
Nagle zrobił coś czego bym się w tamtej chwili nie spodziewała. Wyjął z kieszeni broń i przystawił ją sobie do serca.
- Chanel idź!
- Zayn...





______________________________________________________



______________________________________________________________
Hej przychodzę do was z nowym rozdziałem. Cieszę się, że wróciłam. W końcu. Zaraz mam spr. z histy, więc trzymajcie kciuki. Boję się :/
Dziękuję wam za ponad 10.000 wyświetleń i 16 obserwatorów. Jesteście wielcy.
Kocham was <3<3<3
i do zobaczenia wkrótce.
Ola xx
 
                                                                    Ku pamięci Sarah (*)

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 18

Chanel POV's

'' Często w szkole rozmawialiśmy o życiu. Koleżanki zawsze się chwaliły tym co miały.  Wszykie były przepełnione miłością. Tylko nie ja. U mnie zawsze było inaczej,  ale dopiero z biegiem czasu wszystko potrafiłam zrozumieć.
Gdy tego dnia wszystko się wydało,  nie czułam się źle,  wręcz przeciwnie czułam radość.  Byłam szczęśliwa,  że w końcu ktoś to jemu zadał ból.  Nie mi.
Zaznałam spokoju.  Byłam tylko ja i moja podpora.''
I pojawił się on.  Człowiek,  stworzony na podobiznę mojego ojca. Obaj są tacy sami. Pragną walki i dziwek. -  w moich oczach pojawiły się łzy,  a przyjaciółka,  która nie opuszczała mnie od tamtej pory nawet na krok,  teraz przybrała milszy wyraz twarzt,  na której z czasem zagościł uśmiech.

Moje ciało było jak z waty usadzone na niewielkiej kanapie,  pośrodku ogromnego pokoju. Gdy tylko poczułam silny ból w klatce piersiowej,  opadłam zwinnie na bok.
- Chanel.. - rozpoznałam znajomy mi głos i powędrowałam wzrokiem w jego kierunku.,  gdzie ujrzałam dwie znajome postacie.  Jedną była Cassie,  a drugą była,  była ta kobieta,  której najmniej. bym się spodziewała.
Pierwszy raz widziałam ją kiedy byłam jeszcze dzieckiem.  Często załatwiała u nas sprawy biznesowe mojego ojca.

Była to kobieta niska z kasztanowymi włosami i szmaragdowymi tęczówkami,  które cały czas były wlepione w moją osobę.
- Przysłał cię mój ojciec? -  zapytałam prosto z mostu,  próbując się podnieść.  Jednak bez skutku.
- To teraz już nie ważne Chanel.
- Dla mnie tak! -  stawiałam wciąż na swoim i w końcu wygrałam.
- Jeśli chcesz wiedzieć to nie.  Nie przysłał mnie tu twój ojciec.  Przyszłam sama,  bo Sarah długo nie wracała.- przypomniała mi wydarzenia z poprzedniej nocy. - Przyszłam was ostrzec. Wszystko dobrze Chanel? - zapytała widząc moją zapłakaną minę.
- Tak,  mów dalej.
- Na pewno? - chciała się upewnić.
- Tak.
- No dobrze. -  zamilkła na chwilę,  ale zaraz potem kontynuowała. -  Są coraz bliżej,  a niedługo odkryją,  gdzie jesteście. Coraz więcej ludzi ginie.
- Czyli kto? - zapytałam przerażona.
Kobieta bała się tego powiedzieć,  ale w końcu po dłuższej chwilo powiedzziała.
- Wszyscy ci,  którzy was znali. -  wykrzywiła usta,  udając,  że się uśmiecha, ale tak na prawdę była. zmartwiona.
- Czy moja mama? -  zapytała Cassie.
- Jej stan jest stabilny. -  w oczach przyjaciółki pojawiły się łzy,  których nie zamierzała ukrywać.
To przeze mnie.  Przeze mnie ją to spotkało.
- Mam prośbę. -  kobieta niechętnie na nas spojrzała.  -  Mogłabym tutaj przenocować.  To tylko jedna noc.  Obiecuję. -  spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę mulata,  który właśnie przekroczył próg salonu.
- Nie mam nic przeciwko. -  powiedział uprzejmym tonem,  a następnie poprosił Cassie,  żeby pokazała Cassie nsz pokój.
- Jak się czujesz?
Nie odpowiedziałam mu. Byłam zła.  To za mało.  Byłam wściekła. Tak na prawdę to dla mnie mógłby już dawno nie istnieć.
- Chanel,  hej co jest? -  zapytał,  a mi nerwy puściły.
- Wypierdalaj Malik!  Zniknij z mojego życia raz na zawsze.
- Ale Chanel.. ?- mówił ze łzami w oczach.
- Nie nawidzę cię! Udawałe miłego, ale teraz już wiem kim jesteś. Jesteś zerem! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Wybiegł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
_________________________________________________________________
Wiem krótkie, ale rozdziału już długo nie było i nie chciałam zwlekać, więc jest co jest.
Po za tym, muszę nadrobić pisanie na blogu uncanny-fanfiction.blogspot.com, bo tam ostatni rozdział być we wrześniu. Zrozumcie też mnie. Mam szkołę i codziennie nauki sporo.
Do następnego :).
PS Dziękuję za ponad 9 tys. wyświetleń.
Kocham was <3<3<3
Ola :***************



poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 17

Chanel Pov's

Siedziałam skulona, w tych ciemnych czterech ścianach, otulona silnymi ramionami. Z moich oczu z każdą sekundą wydobywały się krople łez, które od razu lądowały na dłoni mulata, ale on jakby już przywykł. Znowu był inny. Był tym miłym Zaynem, którego lubiłam, który dodawał mi otuchy, kiedy tego tak bardzo potrzebowałam. To temu Zaynowi mogłabym nawet zaufać, ale musi taki być. Musi być tym dobrym, życzliwym, miłym Zaynem z lekkim zarostem i pięknymi piwnymi tęczówkami, które mienią się w świetle księżyca.
Spojrzał się na mnie, jakby słyszał moje myśli i lekko wykrzywił usta, które w jakiś sposób dodawały mi pewności.
- Poradzisz sobie ?- zapytał, dzieki czemu powróciłam z powrotem na ziemię.
- Gdzie idziesz ?- mój wzrok utknął na jego tęczówkach, ale speszona odwróciłam wzrok.
- Muszę pomyśleć.- nerwowo machał rękoma i nagle zniknął za werandą, pozostawiając mnie samą w środku nocy, gdzie od czasu do czasu dobiegały różne dźwięki.
Minęło dopiero kilka minut, od kiedy Zayn wyszedł, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W pośpiechu przeszukałam torbę pełną ubrań Cassie i wyciągnęłam z niej ciepłą skórzaną kurtkę i udałam się w stronę wyjścia.
Było cicho. Ciemno. Głucho. Z czasem cichy szelest.
Czasem cichy podmuch.
Wyrwałam jedną z gałązek jarzębiny i zaznaczałam drogę powrotną.
Dokładnie się rozejrzałam i ujrzałam świecącą latarnię, a w oddali dwie sylwetki. Poczułam ciepło na sercu i podeszłam bliżej. Ujrzałam Cassie i Louisa, ale nagle usłyszałam szelest.
Czułam czyjąć obecność. W duchu modliłam się, żeby to był Zayn. Nie robiłam rzadnych pochopnych ruchów. Po prostu czekałam, ale gdy poczułam, że jest blisko, zaczęłam uciekać. Biegłam przed siebie. Wiedziałam, że nie da za wygraną, ale gdy poczułam, że tracę równowagę, czułam się przegrana.
Teraz ją ujrzałam. Przede mną stała niewysoka brunetka, z lekko poczochranymi włosami, wymierzająca we mnie łukiem.
- Kim jesteś!?- wrzasnęłam, ale dziewczyna od razu mnie spoliczkowała.
- To ja tu zadaję pytania, Chanel!- Gdzie jest Zayn?- Ja nie wiem!
- Zła odpowiedź!- wycelowała we mnie strzałę, która tylko świsnęła obok mnie. - To może zapytam jeszcze raz. Gdzie jest Zayn ?
- Poszedł.- dziewczyna cicho się zaśmiała.
- Może to ci pomoże.- rzuciła we mnie kartką papieru, którą w pośpiechu otworzyłam.

" 16.05.2012 r.
Dopiero trzeci dzień siedzi u mnie dziwka jedna, a mam na nią taką ochotkę. Dobra z niej będzie przekąska. Dupa jakich mało. Kiedyś ją tak wyrucham, że z tydzień z łóżka nie wstanie. Już nie mogę się doczekać aż jej zasmakuje."

Moje serce zrobiło się nagle takie kruche. Jeszcze nikt mnie tak nie oszukał. On tylko grał, takiego czułego, a tak naprawdę chciał tylko jednego.
- To co powiesz mi ?- posłała mi promienny uśmiech.
- Wal się!- krzyknęłam i nagle poczułam mocne ukłucie w prawym ramieniu.
Wszystko nagle zaczęło mi się kręcić. Krzyczałam. Głośno krzyczałam. Czułam głośny szloch Cassie.
- Chanel. Będzie dobrze.- mocno trzymała moją dłoń, na którą spadały krople jej łez.
Usłyszałam strzał, a potem była już tylko ciemność.
___________________________________________________________
Hej. Udało mi się dzisiaj napisać rozdział.
Wiecie co ?
'Może podzielę opowiadanie na dwie części iii.... w 2 części będzie każdy z chłopców :)
Cieszycie się ?"
Zobaczymy co się uda zrobić.
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem i kolejnego obserwatora.
Do następnego :***********
Ola xx


niedziela, 28 września 2014

Rozdział 16

Zapraszam na drugiego bloga UNCANNY!

Cassie POV's

Nagle spojrzałam inaczej na świat,  w którym się znajduję. Na świat pełen mroku i grozy.  Na ludzi,  którzy cierpią, ale nie dają po sobie w żaden sposób tego poznać.  Taka właśnie była Chanel. Bezbronna i niewinna. Przeżyła o wiele więcej niż ktokolwiek inny. Przez całe życie wszystko co ją spotykało,  obracało się na nią i na jej ból. Zarówno ten psychiczny jak i fizyczny. Patrzyłam teraz na tą kruchą postać,  zamkniętą i płaczącą. Siedziała o skulona tuż obok mnie,  próbując ukryć swój wewnętrzny strach. To już nie była ta sama Chanel, którą widziałam zaledwie pięć minut temu. Była zupełnie inna.
Jej twarz przybrała bladszy odcień,, a źrenice wypełniły całą tęczówkę.
- Nie wiem co sobie teraz o mnie myślisz. -  przerwała,  żeby się chwilę zastanowić i zaraz kontynuowała.  - I nie chce wiedzieć. Po prostu...  Ja...- nie dałam jej skończyć,  a zamiast tego mocno ją do siebie przytuliłam.
- Będzie dobrze kochanie. Z czasem wszystko się ułoży. -  powiedziałam i wypuściłam ją z uścisku. - Czy ktoś inny też ci to zrobił? -  zapytałam nurtujące mnie pytanie.
- Pytasz o Zayn'a?- zapytała piskliwym głosem i spojrzała w moją stronę.  - Nigdy tego nie zrobił. Robił ze mną różne rzeczy,  ale do tego się nie posunął.  -  powiedziała już teraz spokojniejszym tonem,  a zaraz potem na werandę wpadli Zayn i Louis.
Brunet podszedł do zapłakanej Chanel,  która udawała przed nim,  że nic się nie stało.
Zayn objął ją ramieniem i pomógł wstać,  tym samym zostawiając mnie sam na sam z Louisem.
- Co z naszym małym zakładem? -  zapytał,  gdy zorientował się,  że, zostaliśmy sami.
- Miejmy to już za sobą. - rzuciłam.
- Jak chcesz księżniczko.
- Ty chyba nie chcesz już żyć,  coś mi się wydaje. -  parsknęłam i zaczęłam pozbywać się kolejnych części garderoby.  -  Nie patrz się.! -  krzyknęłam,  gdy zauważyłam,  że się na mnie patrzy,  a on posłusznie odwrócił ode mnie wzrok. -  Już możesz patrzeć na moją głupotę.- powiedziałam i pobiegłam w stronę najbliższego drzewa, przy którym cała zdyszana oparłam ciężkie ciało.
W oddali widziałam zbliżającego się w moją stronę,  który był rozbawiony całą sytuacją.
- Masz. -  podał mi swoją czarną skórzaną kurtkę,  którą otuliłam swoje ciało.
- Może się przejdziemy. -  za proponował, na co się niechętnie zgodziłam.
Przeszliśmy dosłownie kawałek,  a przedemną ukazał się piękny krajobraz zachodzącego słońca,  a zaraz potem ujrzałam małe jeziorko,  w którym co chwiila dochodziło pluskanie ryb.
- Pięknie tu. -  powiedziałam i wlepiłam wzrok,  w krajobraz.
- Zrobiłaś to.
- Co ?- obróciłam się w jego stronę i wlepiłam wzrok w jego lśniące tęczówki.
- Nie każda dziewczyna przebiegnie pół naga po lesie.- na naszych ustach pojawił się uśmiech, a zaraz po tym wpadłam na pewien pomysł. - Kto ostatni dotrze do jeziora, ten zgniła żaba.- krzyknęłam i ruszyłam pędem prosto przed siebie co chwila obserwując wzrokiem Louisa. W końcu zorientowałam się, że go nie ma i dostałam nie małego stracha.
- Louis!- przeszłam kilka metrów i powtórzyłam poprzednie czynności. - Louis! No weź nie wygłupiaj się!- krzyczałam najgłośniej jak umiałam.
Chwilę później ujrzałam znajomą mi sylwetkę.
- O mój Boże co ci jest ?- podbiegłam do krzywiącego się z bólu chłopaka.
- Kostka mnie boli.- powiedział, a zaraz potem pojawił mu się uśmiech na ustach. - Myślałaś, że ze mną wygrasz ?- zapytał, rzucając się pędem w stronę kilka metrów dalej jeziorka.
- Idiota!- krzyczałam i biegłam tuż za nim.
- Przeproś.- powiedział, gdy oboje dotarliśmy na miejsce.
- Nie.- skrzyżował ręce na piersi i udawał obrażonego.
- Przepraszam cię bardzo za to, że nazwałam cię Idiotą, a tak nie jest.- od razu pojawił mu się uśmiech na twarzy i złapał za moją dłoń.

- Woda jest teraz ciepła. Chodź.- pociągnął mnie w stronę brzegu jeziora i prowadził mnie wzdłuż niego.
Robiło się coraz ciemniej, a my milcząc spacerowaliśmy przed siebie. Gdy ujrzeliśmy przed sobą latarnię Louis się nagle zatrzymał i obrócił mnie w swoją stronę.
- Ty wypełniłaś już swoje zadanie... Teraz moja kolej.- powiedział i schował pasmo moich blond włosów za ucho. Spojrzał mi głęboko w oczy i nagle poczułam coś ciepłego. Nasze usta złączyły się w jedność.
_______________________________________________________
Hej przychodzę do was z nowym rozdziałem.
Wiem, wiem jest krótki i nie ma prawie nic o Zaynie, ale taki miał właśnie być.
Chciałam dodać coś więcej o Louisie i Cassie.
Mam nadzieję, ze nie jesteście na mnie źli.
Bardzo wam dziękuję za 9 komentarzy pod poprzednim rozdziałem i ponad 8 tysięcy wejść.
Dziękuję wam bardzo <3<3<3<3<3
A więc do następnego.
Ola xx
PS. Nowy rozdział moze pojawić się dopiero za dwa tygnodnie ponieważ za tydzień mam wesele.






niedziela, 21 września 2014

Rozdział 15

* Chanel *

Co chwila wymienialiśmy ze sobą spojrzenia. Przecież my jesteśmy tylko dziewczynami. Co my możemy!?
- Zgadzam się.- odparła stanowczo Cassie, na co moje usta dobrowolnie się otworzyły.
- Cassie nie musisz.- powiedziałam.
- Ale chce.- zaprzeczyła. - Chanel ty sama zaryzykowałaś dla mnie. Jestem ci to winna.
"Dziękuję"- wyszeptałam, a z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez. Teraz dopiero zrozumiałam powagę sytuacji. Musiałam walczyć, aby odzyskać osobę, której praktycznie nie znam, ale i musiałam pokonać lęk. Lęk przed własnym ojcem. Na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze, a w moich oczach pojawiły się słone łzy.
- Ja przepraszam.- powiedziałam i wybiegłam głównymi drzwiami i usiadłam na schodach przed domem.
Potrzebowałam teraz tego.
Potrzebowałam samotności.

* Cassie *
- Zamorduje ją normalnie!- krzyknął rozwścieczony Zayn. Chciałam bronić Chanel, ale nie umiałam. Wiedziałam tylko, że coś jest na rzeczy.
- Zayn!- nie reagował. - Zayn do cholery. Uspokój się!
Chłopak spojrzał się w moim kierunku z niedowierzaniem. Jak myślał, że jestem taka grzeczniutka, to się bardzo pomylił. - Pójdę z nią pogadam.- powiedziałam i powędrowałam tą samą drogą co Chanel wcześniej.
Była smutna i płakała.
- Hej Chali co jest ?- usiadłam obok niej i czekałam na jej odpowiedź.
- Cassie jest coś czego o mnie nikt nie wie.- z jej oczu wyleciały kolejne słone łzy. - Jest coś czego naprawdę się wstydzę.
- Ktoś ci coś zrobił ?- zapytałam, chcąc dodać jej otuchy, ale dziewczyna cały czas zbijała mnie z tropu.
- Już nigdy miałam go nie spotkać Cassie.- krzyknęła.
Czegoś się bała.- pomyślałam. - Mój ojciec. - przerwała.- Cassie obiecaj, że nie powiesz chłopakom.
Ja jej tylko szybko przytaknęłam i czekałam na najgorsze. Dziewczyna zaczęła coś grzebać w kieszeni swoich spodni i zaraz po tym podała mi karteczkę.
- Co to jest ?- zapytałam zdezorientowana.
- Przeczytaj!- rozkazała. - Napisałam to kilka lat temu, ale wydarzenia są trochę wcześniejsze.- próbowała się uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło.

" Siedziałam bezczynnie na łózku, przewracjąc kolejne strony książki. Nie mogłam zasnąć, więc na zabicie czasu zaczęłam rysować, gdy ktoś zapukał do drzwi. Ujrzałam w nim mężczyne ubranego w białą koszulkę nocną i bokserki.
- Cześć tato. - pośłałam mu szczery uśmiech i gestem ręki poprosiłam, żeby usiadł.
- Coś się stało ?- zapytałam po chwili milczenia.
- Wiesz Chanel, jesteś bardzo ładną dziewczynką.- zaczął się do mnie zbliżać. Dotknął opuszkiem palców mojego policzka i starł, spływającą łzę. 
- Tatku..- nic mi nie odpowiedział. Złapał moją małą twarzyczkę w dłonie i musnął moje usta, pogłębiając z każdą chwilą pocałunki. Gdy zaczął zdejmować moją bluzeczkę cicho zapytałam:
- Tatku, ale po co ? Przecież dopiero się ubrałam.
- Tak się robi skarbie.- odpowiedział po chwili.
Złapał moje malutkie jeszcze piersi w swoje duże dłonie i zaczął się nimi bawić, lekko przygryzając sutki.
- Ała.- pisnęłam, moje ciało sparaliżował strach.
Zaczął zdejmować mojw majteczki i rozsunął moje nogi na boki.
- Tato boje się.
- Cichutko słoneczko, nie będzie aż tak bolało.
Włożył swoje duże dłonie do środka mnie i zaczął zjeżdżać w górę i w dół,a mi dał do dłoni swojego penisa. 
- Chan nie bój się. Włóż go do buzi.
Kategorycznie zaprzeczyłam, ale włożył mi go siłą.Zaczęło mi się robić niedobrze i wyplułam męskość. 
- Teraz przygotuj się na najlepsze.
Powoli zaczął wchodzić we mnie, powodując ciargi przechodzące po moim ciele. Jego ruchy były coraz szybsze.
Piszczałam, ale on zatkał mi buzię swoją dłonią. Po chwili opadł na łóżko.
- Byłaś dzielna.- ucałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju, gasząc za sobą lampkę.
Od tamtego dnia przychodził regularnie. Z wiekiem wiedziałam, że to jest złe, ale bałam się komukolwiek to powiedzieć. Gdy zorientował się, że nie będzie już tak łatwo, przywiązywał mnie sznurem do łóżka. Codziennie tłumaczyłam się mamie z blizn na moich rękach, a on jak gdyby nigdy nic śmiał się.
Jednego dnia przyszedł w o wiele lepszym nastroju. 
Gdy tylko usłyszałam huk drzwi, w duszy modliłam się żeby to była mama, ale to był on, ale nie sam z kolegą. Otworzyli na ościerz drwi do pokoju i zbliżyli się w moją stronę.
- Niezłą masz córę.
Ojciec mnie związał, a koleś złapał mnie za pośladki i zaczął bawić się moimi piersiami, a ojciec zajął się dolną partią. W moich oczach pojawiły się kolejne łzy.
Usłyszałam czyjeś kroki. W drzwiach ujrzałam moją rodzicielkę. Zakupy rzuciła w kąt i podbiegła do mnie, powodując że mężczyźni odsunęli się w dwa kąty.
- Wynoś się!- krzyknęła w steonę mojego ojca, tuląc mnie do siebie. 
Ojciec i tamten drugi momentalnie wyszli z pokoju.
- Mamo......on....
- Ciiiii. Ja wiem. Obiecuję ci, że to był pierwszy i ostatni raz. Więcej cię nie dotknie, nie pozwolę cię szkrzywdzić Chan."
_________________________________________________________________________
Trochę krótki, ale dodany po jednym dniu.
Mam nadzieję, ze chociaż trochę wam się podoba. 
Dziękuję tym dwóm osobom, które skomentowały poprzedni rozdział i to tylko i wyłącznie dzięki nim jest dzisiaj następny.
Jeszcze raz was bardzo przepraszam za tą pomyłkę.
Komentujcie i do następnego.
Ola xx

sobota, 20 września 2014

Rozdział 14

* Chanel *

'' Nigdy nie doznałam takiego uczucia. To nie takie proste jak może sie komuś wydawać. Bo jednak moja nie wiedza mniej bolała, od tak wielkiej prawdy, o której nie wiedziałam przez tyle długich lat. Śmierć mamy wzburzyło mną bardzo, ale uczucie, że jednak jest jeszcze ktoś komu zależy na moim losie jest pięknym uczuciem. Minęło już przynajmniej ze dwie godziny drogi, a moje myśli wciąż krążął w okól niego. Mojego brata.- pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem, zwracając tym samym uwagę Zayna.
- Chanel.. pamietasz jeszcze o naszej zasadzie ?- moje tęczówki spotkały się z jego tęczówkami, które przybrały już teraz jaśniejszej barwy. - Sama pakujesz się w kłopoty i to jest twoja wada. Jeśli cię to może ucieszy twój brat ma na imię Niall.- powiedział i skupił się na drodze przed sobą.
Niall. Ładne imię.- pomyślałam i spojrzałam w stronę przyjaciółki, która znalazła już swój punkt zainteresowania. Louis. Na samą myśl o nich zrobiło mi się wesoło.
Zayn pogłośnił muzykę, a ja zaczęłam sobie cicho nucić z nudów. Muszę przyznać. Na chwilę się zapomniałam i odleciałam zupełnie do innego świata, do chwili, gdy Cassie mnie nie przywróciła z powrotem na ziemię.
W tym samym momencie zatrzymaliśmy się przed małym domkiem na odludziu. Wyglądał bardzo przyjaźnie i skromnie jednocześnie. Podobało mi się tu. Podąrzyłam tuż za Cassie i obie zostałyśmy skierowane w stronę drzwi.
- Zaraz wracam dziewczynki. Bądźcie grzeczna.- szepnął w naszą stronę, ale zaraz się poprawił.
- Co ja mówię. Przecież wiem, że będziecie.- posłał nam zadziorny uśmiech, a Louis zaprowadził nasz do środka.
- Są dwa pokoje.- zaczął Louis i spoglądał to na mnie to na Cassie. - Twój Cassie jest tam.- powiedział, a my obie spojrzałyśmy na siebie i podążyłyśmy ciurkiem w stronę pokoju, ale Louis mnie zatrzymał. - Zaczekaj Chanel.
Posłałam mu pytający wyraz twarzy. - Twój pokój jest po drugiej stronie z..- podrapał się po głowie. - Z Zaynem.- mój oddech przyspieszył, a mi robiło się coraz bardziej słabo. Nie mogłam z nim być w jednym pokoju. Nie z nim. To potwór.- z moich oczu wyleciało kilka pojednyczych łez.
- Cassie idź już do siebie.- ponaglił ją, a gdy zobaczył, że już sobie poszła, podszedł do mnie i mnie mocno przytulił do swojego torsu.
- Przepraszam mała. Już teraz będzie coraz lepiej. Obiecuję.- ucałował mnie w czoło i swobodnie wypuścił z uścisku.
- Całe moje życie, to jedna wielka ściema.- powiedziałam i zamknęłam się w swoich czterech ścianach. Usiadłam w koncie i bez przerwy płakałam. Byłam już tym wszytkim wykończona.- gdy tylko usłyszałam kroki, w pośpiechu próbowałam pozbyć się chociaż z część uronionych przed chwilą łez.
Gdy w drzwiach ujrzałam Zayna, odkręciłam głowę i wlepiłam swój wzrok w ścianę.
- Nie jest chyba aż tak źle ?- zapytał żartobliwym tonem, ale nic mu nie odpowiedziałam, a on zbliżał się wolnym krokiem w moją stronę. - Prawda jest taka, że wszystko co robisz, obraca się przeciwko tobie.
- Prawda jest taka, że ja nic nie robię. Nic co nie powinnam. To życie robi mi na przekór. - powiedziałam i podniosłam się na równe nogi. - Na co czekasz. Uderz mnie.- powiedziałam, jednak ten nic nie zrobił, a usiadł na łóźku, a ja zrobiłam to samo.
- Mów. Chętnie posłucham.-wlepił swój wzrok w moje oczy.
- Nie wiesz co się działo przez całe życie. Nie wiesz ile cierpiałam, ale prawdą jest to, że nie potrafiłam nic zrobić.
- Opowiesz mi co się działo ?
- Nie mogę, Zayn. Nie potrafię.- powiedziałam i spuściłam głowę.
- Jak będziesz gotowa, to śmiało.- powiedział i ruszył w stronę drzwi. - Potrzebujesz coś ?
- Potrzebuję, ale nie będziesz mi wstanie tego dać.- powiedziałam i rozłożyłam się wygodnie na łóżku.
Cały czas myślałam i nie mogłam przestać.

*Cassie*

Usiadłam wygodnie na łóżku i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem, dopóki do pokoju nie wszedł Louis, usiadł na przeciwko mnie i uważnie mi sie przyglądał.
- Co z Chanel ?- zapytałam wprost, a on cicho westchnął.
- Boję się, że sobie nie poradzi.- powiedział i zamilkliśmy na dłuższą chwilę.
- Czemu się na mnie patrzysz ?- zapytałam, przerywając niezręczną chwilę ciszy.
Ten lekko speszony lekko się zaczerwienił.
- To ty się patrzysz Cassandro.
- Cassandro ?- podniosłam lewą brew.
- Przepraszam. Księżniczko..- walnęłam go pięścią w ramię.
- To co robimy ?- zapytałam rozbawiona całą sytuacją.
- A co chcesz robić ?
- Może coś porysujemy, co ty na to misiu ?
- Nie przesadzasz młoda ?- zapytał oburzony.
- Nazwałeś mnie księżniczką!
- Ja mogę ty nie!- krzyknął i przygotował kartki. - Ustalmy zasady.
- Jak ja narysuje lepiej przebiegniesz się po dworze w samej bieliźnie.- powiedział i chwilę się zastanowiłam.
- No dobra, ale jeżeli to ja wygram to mnie pocałujesz w usta.- dobpiero teraz do mnie dotarło co właśnie powiedziałam, ale ten mi tylko przytaknął. Chwała Bogu.- pomyślałam.
- Cassie gotowa!- zapytał po godzinie rysowania. Przytaknęłam mu i oboje pokazaliśmy swoje prace.
Jego przedstawiała mikrofon, który pozostawiał mi dużo do myślenia, za to moja praca przedstawiała wieżę Eiffla.
- O co chodzi z tym mikrofonem?- zapytałam, a ten posłał mi promienny uśmiech.
- To jest coś co lubię robić.
- Lubisz śpiewać ?- przygryzłam dolną wargę, a ten przytaknął. - Zaśpiewaj coś.- prosiłam go. Nawet mina szczeniaczka nie zadziałała.
- Nie dzisiaj Cassie.
Zgodziłam się na taki układ.- A Twoja ?
- To jest miejsce, które zawsze chciałam odwiedzić, ale nigdy nie miałam jakoś okazji.
- Rozumiem.- powiedział i zaraz dokończył.- Więc kto wygrywa?- zapytał unosząc lewą brew.
Chwilę dał mi na zastanowienie i w końcu niechętnie powiedziałam.
- Powiedzmy, że jest remis.- ten widocznie się ucieszył, bo zaczął skakać z radośći, dopóki w drzwiach nie pojawił się Zayn, a za nim Chanel.
- Co jest ?- zapytał Louis, a Chanel usiadła obok nas.
- Jest sprawa. - zaczął. - Twój ojciec w każdej chwili może nas znaleźć, a nas jest za mało, na jego gang.
Od jutra zaczynacie trening.
___________________________________________________________________________
Hej, jak tam u was ? Macie już jakieś oceny ?
Ciężka ta szkoła. Tyle nauki :(
Bardzo wam dziękuję za ponad 7 tys. wejść i za 8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem.
Jesteście kochani.
Już nie przedłużam.
Piszcie swoje opinie na temat rozdziału w komentarzach.
Życzcie powodzenia Cassie i Louisowi. Chodź chyba Louis ma lżej :P.
A i jeszcze rysunek Cassie --- > Wieża Eiffla
Rysunek Louisa --------- > Mikrofon 




czwartek, 11 września 2014

Rozdział 13

* Chanel *

Zanim się obejrzałam chłopaki zniknęli na werandą, a mój wzrok utkwił na Cassie, która była bardzo słaba. W ostatnim momencie udało mi się ją złapać, przed upadkiem.
- Wszystko będzie dobrze.- głaskałam ją po głowie, dodając jej otuchy.
- Zrobiłaś to dla mnie, prawda ?- zapytała, co chwila krzywiąc się z bólu. Obejrzałam jej wszytskie rany, a potem kontynuowałam.
- Nie chciałam, żebyś ty też kogoś straciła.- powiedziałam, przypominając sobie roześmianą mamę. - Tęsknię za nią. Tęsknię za każdą chwilą z nią spędzoną. Jak codziennie razem wymyślałyśmy niestworzone potrawy, jak chodziłyśmy na zakupy.
- Już dobrze.- przerwała mi i złapała za moją dłoń. - Wiem, że chciałaś dobrze i nie winie cię za nic. Musimy się z tym wszytskim oswoić. Żyć dalej, nawet jeśli więcej ich nie ujrzę to muszę się z tym jakoś pogodzić, ale oni też powinni.- mówiła, to z takim spokojem w głosie. Widać, że jest silna, w przeciwieństwie do mnie.
Wstałam na równe nogi i pomogłam w tej czynności Cassie, przenosząc ją powoli na kanapę.
- Chanel przyniosłabyś mi wody ?- zapytała dziewczyna, wymuszając uśmiech.
Kiwnęłam jej głową i udałam się do kuchni, przeszukując wszytskie szafki w poszukiwani szafek. Przy otwierani jednej za nich, moje usta szeroko się otworzyły, a moim oczom ukazała się przeróżna broń. W pośpiechu złapałam za jeden przyrząd i schowałam pod bluzkę i w szybkim tempie zamknęłam szafkę.
- Co robisz ?- poczułam czyjś oddech na szyi. Zayn. Obrócił mnie wokół własnej osi i utkwił wzrok na moich rękach, które trzymałam na szafce z bronią.
- Szukałam szklanek.- odparłam i odeszłam na bok, dając mu swobodnie przejść.
Chłopak otworzył dolną szafkę i podał mi kubek.
- Wszystko co robisz, masz uzgadniać ze mną, jasne ?- warknął i ścisnął moje ramię. - Odpowiedz mi idiotko.- krzyknął.
- T-tak.- odpowiedziałam krótko i poszłam zanieść
wodę przyjaciółce.
- Wszystko okey ?- zapytała, gdy zajęłam miejsce obok.
- Nic już nie jest okey Cassie. Boję się.-z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez.
- Poradzimy sobie.- objęła mnie ramieniem i przytuliła do siebie. - Los tak dla nas wybrał i musimy przez to przejść.- powiedziała i natychmiast wstała z miejsca na widok Louisa.
- Idziemy!- krzyknął w naszą stronę.
Wstałam w szybkim tempie, stając na równe nogi i powędrowałam zaraz z Cassie. Gdy przechodziłam obok Louisa, ten złapał mnie za ramię i zaciągnął na korytarz. Cała się trzęsłam, ze strachu, ale ten mnie przytulił, a zaraz potem złapał moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Obiecałem cię chronić.- zaczął i cicho westchnął. - Nie pozwolę cię nikomo więcej skrzywdzić, ale... Uważaj Chanel. Mogę cię uchornić przed wszytskim, ale nie przed Zaynem.- uśmiechnął się krzywo, a mi zaczęły się przypominać wspomnienia z dzieciństwa. - Przepraszam, że wciągnęłem cię w to wszystko.- ucałował mnie w czoło i zaraz zniknął za drzwiami.
Pamiętam jak jako mała dziewczynka biegałam po parku. Zrywałam kwiatki. Wchodziłam na drzewa. I pamiętam jego.
- Złap mnie.- krzyczałam każdego dnia i biegałam wokół drzew.
- Mam cię księżniczko.- tulił mnie do siebie i bawił moimi włosami.
- Kocham cię braciszku.
- Ja ciebie bardziej.-  droczyliśmy sie tak każdego dnia, a potem zniknął.
A może to ja zniknęłam. Moje wspomnienia się nagle urwały i zapomniałam o nim.
Cicho westchnęłam i powędrowałam w stronę samochodu, w którym już tylko na mnie czekano.
Zajęłam miejsce obok Cassie i wsłuchałam się w rytm spadających kropli deszczu, a potem odpłynęłam do krainy Morfeusza.
*******************************************************************************
- Chanel.- poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. - Obudź się.- poznałam głos Cassie.
- Już jesteśmy ?- zapytałam i rozejrzałam się dookoła, ale ta pokiwała przeciwnie głową.
- Jesteśmy na stacji benzynowej, chcesz coś ?- zapytała, a ja zauważyłam wracających Zayna i Louisa.
- Chyba nie.- odpowiedziałam i usłyszałam trzask drzwiami. Oboje spojrzeli na mnie, ale zaraz odwrócili wzrok i pojechali dalej prostą drogą.
- Gdzie jedziemy ?- zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi przez dłuższy czas.
W końcu Zayn się odezwał.
- Wprowadźmy nową zasadę. Jeżeli, któraś z was odezwie się bez mojej zgody, będzie miała karę. Co wy na to ?- uśmiechnął się szyderczo w naszą stronę.
Obie wymieniłyśmy spojrzenia i zamilkłyśmy.
- Widzę, że się rozumiemy.- odwróćił od nas wzrok i skupił się na kierownicy.
Cały czas myślałam o tym telefonie. Tylko dlaczego się rozłączył ?- zastanawiała mnie ta jedna myśl.
- Za dużo myślisz Chanel.- powiedział Zayn, a ja siadłam prosto i wpatrywałam się w przyrodę za oknem i nagle usłyszałam telefon.
Zayn spojrzał w moim kierunku i zrobił poważną minę.
- Kto to Chanel ?- zapytał i za chwilę dokończył. - Oj przepraszam, mozesz mówić.
- Nieznany numer.- przełknęłam głośno ślinę.
- Miałaś kurwa wyłączyć ten telefon!- warknął. - Nie słuchasz mnie, myślę, że będziesz musiała ponieść jakieś konsekwencje, ale teraz odbierz.
Przesunęłam słuchawkę w bok i czekałam aż ktoś się odezwie.
- Witaj córeczko.- usłyszałam głos Simona. - Widzę, że nie za bardzo rozmowna jesteś, więc może ja trochę poopowiadam. Wiesz, albo nie. Miałaś brata wiesz, ale moja rodzina mi go odebrała lata temu. Ma na imię Niall. Niall przedstaw się.- zwrócił się do kogoś.- Chanel nie słuchaj jego!- krzyknął głos w tle, ale zaraz ucichł. - Czeka na twoją pomoc. Niech Zayn mi cię zwróci i tak ze mną nie wygracie. - Zayn przecież mógłbyś dołączyć do rodziny, a ty Chanel wiesz jak nam było razem dobrze. Nie pamiętasz jak fajnie czas spędzaliśmy.- z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez i wszytskie wspomnienia nagle wróciły.
- Niall ma już mało czasu, a zegar mówi tik tak tik tak. Zastanów się, czy chcesz uratować brata czy może chcesz skazać go na pewną śmierć.
Simon rozłączył się, a we mnie gotowała się złość. On musi zniknąć raz na zawsze.
____________________________________________________________________________
Hej.
Wow jak wam się podoba rozdział ?
Mi tak...
W końcu coś się rozkręca.
Nie będę się rozpisywać, więc do następnego.
Ola xx

sobota, 6 września 2014

Nominacja dla Danger'a x2

Najpierw mała informacja. - Niżej znajduje się nowy rozdział 12. Zapraszam do czytania i komentowania.

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez dwa blogi http://moje-nowe-zycie-w-samotnosci.blogspot.com oraz http://docen-to-co-masz-poki-masz-1d.blogspot.com/, za co bardzo dziękuję.

Pytania od .http://docen-to-co-masz-poki-masz-1d.blogspot.com/
1. Skąd jesteś ?
Z woj. mazowieckiego.
2. Masz tt ?
Mam, ale nie pamietam :P
3. Ulubiona potrawa ?
Gulasz z kaszą gryczaną mniaaaamm <3
4. Ile masz lat ?
15
5. Do której klasy teraz idziesz ?
3 gimnazjum
6. Ulubiony smak lodów ?
Bakaliowy, waniliowy i śmietankowy, a i kokosowy mmmmmm <3<3<3

Pytania od http://moje-nowe-zycie-w-samotnosci.blogspot.com
1. Ile masz lat ?
15
2. Jakie jest twoje marzenie ?
----------------------------
3. Do jakich fandomów należysz ?
Directioners i TVDfamily
4. Jkie jest twoje hobby ?
Lubię oglądać filmy, słuchać muzyki i czasami poczytać książki :)
5. Z kąt pomysł na bloga ?
Wszystko sama wymyślam, czasmi z filmów, czasmi z innych blogów.
Połączenie różnych rzeczy.
6. Ulubiony kolor ?
Nie mam ulubionego.
7. Ulubiony aktor/aktorka ?
Dużo tego.
8. Jaki masz kolor włosów ?
Kurde... chyba pod blond jakoś podchodzi.
9. Oglądasz seriele ?
Taggg <3
10. Ulubiony przedmiot w szkole ?
Chyba chemia.
11. Film jaki ostatnio obejrzałaś ?
Igrzyska Śmierci (kawałek, w TV leciało)

Nominuję:
http://this-is-story-of-one-direction.blogspot.com/
http://love-is-stronger-than-death.blogspot.com/
http://unfair-fanfiction.blogspot.com/
http://onemoments-twoworlds-zayn-fanfiction.blogspot.com/
http://odniejnieuciekniesz.blogspot.com/
http://jasna-strona-ciemnosci.blogspot.com/
http://dark-facee.blogspot.com/
http://t-a-w-t-o-s-fanfiction-zayn-malik.blogspot.com/

Pytania do nominowanych:
1. Ile masz lat ?
2. Jak masz na imię ?
3. Ile już prowadzisz bloga ?
4. Co cie inspiruje do pisania bloga ?
5. Twoje hobby ?
6. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
7. Jakiego gatunku muzyki słuchasz ?

Gratuluję nominowanym, a dalej będę nominować na Uncanny :)


Rozdział 12

* Chanel *

- Najedzona ?- zapytał Zayn, po opuszczeniu lokalu. Posłałam mu przelotne spojrzenie, a potem utknęłam wzrokiem w ziemi.
- Dlaczego to miejsce Zayn ?- zapytałam, zmieniając temat.
Podąrzyliśmy równym krokiem do samochodu, a Zayn spojrzał w moim kierunku.
- Kiedyś cała nasza rodzina spotykała się tu prawie codziennie. To było odcięcie od życia. Nigdy nie było nam łatwo, a zwłaszcza rodzicom.
- Opowiesz mi ?- wydukałam, czekając na jego reakcję.
Spuścił głowę, a następnie kontynuował, co chwila spoglądając na mnie.
- Hana nie była moją jedyną siostrą Chanel. Miałem jeszcze jedną siostrę. Gdy miałem 5 lat, wszyscy wyjechaliśmy na wakacje nad morze. Było cudownie. Valerie miała wtedy roczek. Była oczkiem w głowie rodziców, a ja ją po prostu uwielbiałem. Ostatniego dnia pobytu na wakacjach, Valerie zniknęła bez śladu. Nigdy jej nie odnaleźliśmy, a to miejsce było dla nas otuchą. Wszyscy tu traktowali nas jak rodzina. Pomogli nam, gdy tego bardzo potrzebowaliśmy.- powiedział i wsiadł do auta, a ja zrobiłam to tuż po nim.
- Czy ona żyje ?- zapytałam, ale żałowałam tego pytania. Czułam, że nie było na miejscu.
- Sam chciałbym to wiedzieć.- warknął i odpalił samochód, ruszając prosto przed siebie. - Jak chcesz to się prześpij. Czeka nas nie krótka droga powrotna.- wymusił na sobie uśmiech, a ja odpłynęłam zaraz potem do krainy Morfeusza.
******************************************************************************
* Zayn *

Cały czas wspominałem dzisiejszy dzień. Dzięki niej, czuje że mam się do kogo odezwać. Wiem, że mogę z nią porozmawiać, wiem też że mi pomoże, jeżeli tylko będę tego potrzebował.
Tylko, że teraz jest jeszcze coś.
Dopiero teraz zrozumiałem jak jest.
Że zrobiłem jej tyle złego.
I przez całą drogę ta myśl nie dawała mi spokoju. Zaczynałem się zmieniać. Przy niej jestem inny. Jestem taki jak kiedyś. To jest ten Zayn, którego wszyscy lubili, ale jednak potrzebuję czasu, bo to nie jest takie proste wrócić do tego co było.
Dojechałem przed swój dom i zaparkowałem w garażu.  Spojrzałem w stronę Chanel. Spała tak słodko. Uśmiechnąłem się pod nosem i ująłem jej drobną twarz i pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Przepraszam za wszystko Chanel.- wyszeptałem do jej ucha i wziąłem ją na ręce, podąrzając w stronę drzwi wejściowych, w kórych już stał Louis. Spojrzał na mnie złowieszczym wzrokiem.
- Musimy pogadać Zayn.- ominąłem go i zaniosłem brunetkę na kanapę, starając się jej nie obudzić.
Usiadłem na przeciwko niej, gdzie zaraz znalazł się Louis.
- Nie obudź jej!- warknął w jego stronę. Ten pokręcił głową i spojrzał w moim kierunku.
- Mamy problem Zayn.- zaczął, a zaraz potem w salonie zjawiła się Cassie.
- Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego Cassie wygląda jak sto kilo nieszczęścia ?- zapytałem zdezorientowany i spojrzałem na Chanel, czy się obudziła, po czym skierowałem wzork z powrotem na Louisa.
- O tym właśnie mówię. Wydała nas. Simon nas już prawdopodobnie namierzył, a jak nie, to pewnie to zrobi w niedługim czasie.
- Kurwa.- krzyknąłem i podbiegłem do blodynki, waląc ją zaciśniętą pięścią w twarz. Chciałem to powtórzyć, ale usłyszałem Chanel.
- Zostaw ją Zayn.- wyszeptała, patrząc błagalnym wzrokiem w stronę przyjaciółki.
- Nie wtrącaj się, bo skończysz tak samo.- warknąłem.
- To ja zadzwoniłam.- spuściła głowę w dół i czekała na mój ruch.
- Możesz kurwa powtórzyć ?- krzyknęłem i złapałem ją za włosy. - Powtórz.- z jej oczu zaczęły wylatywać krople łez.
- Jaa- ja zadzwoniłam do znajomego.- puściłem ją i walnąłem pięścią w stół.
- Wyłączać wszyscy komórki. Pakujcie się zaraz wyjeżdżamy.
_________________________________________________________
Hej witam was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, ze się podoba.
Trochę późno wiem, ale całymi dniami chodzę zmęczona, bo cały czas mam rano lekcje.
Będę dodawać pewnie tylko w weekendy. Bardzo przepraszam, ale inaczej chyba nie dam rady.
Dziękuję za poprzednie komentarze i ponad 6 tyś. wejść. Jesteście kochani i do następnego.
Ola xx



środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 11

* Chanel *

Jechaliśmy już ponad godzinę, a Zayn nadal milczał o swoich zamiarach. Co chwila na niego spoglądałam, a on wtedy pokazywał swój górny rząd białych zębów.
- Nie patrz się tak na mnie, bo to strasznie krępujące.- dodał po chwili wymiany spojrzeń.
- Co jest krępujące ?- zapytałam, podnosząc lewą brew.
- Ty!- powiedział i widząc moją reakcję zaczął się śmiać.
Przez resztę drogi udawałam obrażoną, ale jemu widocznie to było na rękę. Cały czas się uśmiechał, co mnie lekko denerwowało. Na szczęście chwilę później byliśmy na miejscu.
- Wysiadka.- krzyknął i zepchnął mnie z siedzenia.
Założyłam ręce na piersi i wysiadłam z samochodu. Chłopak zaszedł mnie od tyłu i złapał w talii, co mnie nieco zdziwiło.
- Już nie obrażaj się pani ładna. Złość piękności szkodzi.- powiedział z uprzejmością w głosie i obrócił mnie w swoją stronę.
- Oj no weź już się nie obrażaj. Wiesz jak ja się czuję ?- zapytał i zrobił maślane oczy, a ja mimo, że chamsko postąpiłam, nie czułam się winna.
- To się domyśl co ja czułam przez poprzednie kilka miesięcy.- powiedziałam i ominęłam go szerokim łukiem, wchodząc do baru przed nami. Usiadłam przy jednym ze stolików i zniecierpliwiona czekałam na Zayna, który chyba nie miał zamiaru tu wejść. Już miałam wychodzić, kiedy podszedł do mnie kelner.
- Coś podać ?- zapytał i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami.
- Na razie nie. - powiedziałam i ominęłam go szerokim łukiem.
Widziałam, gdzie patrzy i to mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się chwilę po miejscu. Trochę się bałam, że gdzieś odjechał, ale zobaczyłam przed barem jego samochód. Już miałam zawracać i poczekać aż sam przyjdzie, ale moje oczy trafiły na chłopaka, siedzącego na zimnych kafelkach przed barem.
Trochę mi ulżyło, że go znalazłam, ale w głębi duszy zaczęłam czuć się źle, bo chyba wiedziałam co go gryzie.
Stanęłam koło niego i chwilę mu się przyjrzałam. Był smutny i nie wiem , czy nie płakał.
- Mogę ?- wskazałam miejsce obok niego i zaczekałam na jego reakcję. Chłopak nie spojrzał na mnie, tylko lekko kiwnął głową i zaraz po tym siedziałam z nim ramię w ramię. - Zayn przepraszam za to co powiedziałam.- powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu. Nie protestował, a nawet lekko się uśmiechnął, ale zaraz potem powrócił do naszej rozmowy.
- Nie musisz przepraszać. Miałaś rację. Nigdy nie zastanawiałem się nad czym co czułaś, a ja nadal robiłem ci krzywdę. Brzydzę się tego Chanel. Nigdy nie powinienem cię dotknąć. Nigdy nie powinienem zmuszać cię do seksu. Nigdy nie powienienem był cię uderzyć.
- Co było minęło. Nie odwrócimy już tego.- powiedziałam i usiadłam prosto, przypominając sobie wszystkie najgorsze rzeczy, które mi zrobił.
- Chanel nie wiedziałem co dokładnie robię. Chciałem żebyś cierpiała, bo ja cierpiałem. Widzisz. Nigdy nie miałem łatwego życia. Rodzice byli alkoholikami. Nigdy się nami nie zajmowali. Tak naprawdę to miałem tylko Hanę. To ja dawałem jej jeść. To ja pracowałem, żeby miała dobrze. Nie wiedziałem tylko jednego. Ojciec okłamywał nas przez ten cały czas. Miał firmę i sporo pieniędzy, a nasi ojcowi od dawna toczyli ze sobą spór. Gdy dowiedział się o romansie naszych rodziców, postanowił pozbyć się nas wszystkich. Zabił moich rodziców, a któregoś wieczoru dorwał Hanę. Zostałem mu tylko ja, więc sam postanowiłem działać. Porwać jego jedyne źródło szczęścia. On nas nadal szuka Chanel i nie spocznie dopóki mnie się nie pozbędzie.
W moich oczach pojawiły się łzy. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak objął mnie jednym ramieniem i przytulił do siebie.
- Nie płacz.- pogłaskał mnie lekko po głowie. Na jego słowa, wytarłam rękawami sukienki łzy i podniosłam się na równe nogi.
- Chodźmy do środka.- za proponowałam.- Zimo tu.- dodałam po chwili.
********************************************************************************
- Chcesz coś do jedzenia ?- zapytał po chwili Zayn, na co ja mu przytaknęłam. - Max.- zawołał kelnera, który zaraz się zjawił koło nas. Posłałam mu groźne spojrzenie.
- Coś podać ?
- Poproszę dwa razy kebaba i chcesz coś do picia ?- spojrzał w moją stronę.
- Herbatę.
- To dwie herbaty poproszę.- powiedział, a kelner spisał zamówienie i zaraz odszedł.
- Papuga.- krzyknęłam w jego stronę, na co on zaczął się śmiać.
- Wcale nie. Po prostu lubimy to samo.
- Tak, tak jasne. Wmawiaj sobie.- wydukałam, śmiejąc się z niego.
Po chwili nasze zamówienia już były gotowe i oboje patrzyliśmy na jedzenie, śliniąc się nad talerzem.
- Zaraz wracam, Chanel.- powiedział Zayn i wstał od stołu. - Żadnych numerów.- posłał mi groźne spojrzenie i zniknął  za ścianę prowadzącą do toalety.
Skorzystałam z okazji i wyjęłam telefon, który znalazłam dzisiaj w łazience, podczas ubierania. Włożyłam swoją kartę i wybrałam numer do chłopaka, którego spotkałam, któregoś dnia po imprezie.
- No szybciej.- mówiłam sama do siebie. - Cześć. Pamiętasz tą dziewczynę po imprezie.- zapytałam, gdy zauważyłam, że połączenie jest przekazywane.
- Gdzie ty jesteś ? Wszyscy cię szukają ?
- To nie istotne. Znajdź mamę Cassie Davis i powiedz, że wszystko z nią w porządku.
- Chanel posłuchaj...- powiedział, ale nagle się rozłączył. Dziwne.- pomyślałam.
Byłam winna to Cassie. Nie chcę, żeby uznali nas za niedługo za martwe.
Gdy ujrzałam wracającego Zayna, szybko schowałam telefon za siebie.
- Masz szczęście.- spojrzał w moim kierunku, a ja się krzywo uśmiechnęłam.
____________________________________________________________________________
Hej. Chcieliście rozdział szybciej, więc proszę.
Jak się podoba ?
Nie wiem kiedy następny. Może uda mi się jeszcze w tym tygodniu, a jak się dobrze zmobilizuje, to albo jutro, albo pojutrze :)
Zapraszam na nowy rozdział na Uncanny, bo jak na razie, to mało kto tam zagląda :(
Już nie przeciągam.
Do następnego.
Ola xx


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 10

* Chanel *

Złapałam za ogromną torbę i wyrzuciłam jej zawartość na podłogę. Moim oczom ukazała się piękna czarna sukienka do kolan ze śliskiego materiału, która po założeniu idealnie podkreśliła moje walory. Buty były na dość wysokim koturnie, a zapięcie zajęło mi sporo czasu. Gdy przyszedł czas na górną partię ciała, nie za bardzo miałam ochotę na nią spoglądać. Nie chciałam patrzeć na siebie, bo osoba którą widziałam była mi zupełnie obca. Niechętnie podniosłam się z podłogi i stanęłam naprzeciw lustra. Z moich oczu wyleciało kilka pojedynczych łez i od razu obróciłam głowę w przeciwnym kierunku.
- Może pomogę.- usłyszałam głos za sobą. 
W szybkim tempie obróciłam się i ujrzałam Cassie. Nawet nie zauwarzyłam kiedy usiadła na wannie i była gotowa do jakiejkolwiek roboty. Gdy przejechała lekko po moich włosach, zagryzłam wargę z bólu.
- Dawno o nie ,nie dbałam.- dodałam.
Przyjaciółka pokiwała głową, na znak że rozumie i sięgnęła ręką po nożyczki.
- Zetniemy je trochę, okey ?- czekała teraz na moją reakcję.
Pokiwałam jej głowę i oddałam się w jej łaski.
Złapała za pierwsze pasemko i ucięła z niego kilka centymetrów i tak za każdym następnym razem. Długo też rozmawiałyśmy, co dodało mi trochę pewności siebie. Widać, że ona już się otrząsnęła po tym wszystkim i za akceptowała całą sytuację. Trochę jej zazdrościłam. Dowiedziałam się, że ma wspaniałą rodzinę. Ma kochających się rodziców i młodszego braciszka, Theo. Miała to czego ja zawsze chciałam, a teraz nie mam już nikogo, tylko ją.
- Możesz już się zobaczyć.- dziewczyna uśmiechnęła się i podała mi do ręki lusterko. - Może być ?- zapytała po krótkim czasie.
- Jest prześliczna. Dziękuję.- przytuliłam przyjaciółkę, a ta umazała mnie szminką. - Ej no!- udawałam, że się obraziłam, a w wewnątrz się śmiałam.
- No co. Makijaż się sam nie zrobi.
Złapała za przeróżne malowidła, które widziałam po raz pierwszy na oczy. Powiem szczerze. Nigdy nie użyłam żadnego z nich, aż do teraz, ale widać że Cassie ma do tego smykałkę.
- I wuala.- dziewczyna wstała i przyglądała mi się z niedowierzeniem.
Złapałam swoją twarz w dłonie i zamarłam. Wyglądałam tak, tak inaczej. Uśmiechnęłam się do siebie i przypomniałam sobie, że Zayn na mnie czeka.
- Cassie muszę już iść.- przyjaciółka przytaknęła głową i zrobiła mi przejście.
Złapałam się poręczy i powoli zeszłam na parter. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu chłopaka. Zaczekałam chwilę, a potem poszłam za zapachem, który dochodził z pomieszczenia za ścianą. Dopiero teraz zorientowałam się gdzie jestem. Przekroczyłam próg kuchni i ujrzałam w niej gotującego Zayna. Gdy zobaczył mnie, jego usta rozszerzyły się, a oczy patrzyły z niedowierzeniem.
- Jesteś głodna ?- wyłączył gaz.
- Narazie wolałabym odwiedzić mamę.- powiedziałam, a on nie zaprotestował.
Złapał za klucze od bmw i podążył w stronę drzwi.
- Chcesz coś na ramiona ?- zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową i ruszyłam za nim do samochodu.

***************************************************************************************************
Chwile później byliśmy na miejscu. Cicho westchnęłam, wychodząc z samochodu i ruszyłam w przeciwną stronę od chłopaka. Lekko się zdenerwował, ale zaraz dobiegł do mnie i stanął naprzeciwko.

- Jeśli uciekniesz to po tobie! Rozumiesz!- krzyknął mi prosto w twarz, a ja zamaskowałam łzy.
- Mogę o coś poprosić ?- zapytałam, a on nagle zmienił ton.
- Potrzebujesz czegoś ?- zapytał i złapał mnie za dłoń.
- Chciałam kupić jakiś znicz i kwiaty.
- Przepraszam zapomniałem. Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłem. Przepraszam.
Nic mu nie do powiedziałam, a chłopak pociągnął mnie w stronę najbliższego stoiska.
- W czym mogę państwu służyć ?- zapytał mężczyzna w średnim wieku, z dwudniowym zarostem.
Zayn zajął się kupnem rzeczy, a ja odeszłam kilka metrów i rozejrzałam się po tutejszym miejscu. Uniosłam głowę w stronę nieba i poczułam kilka kropel spadających na moją twarz. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam z powrotem do Zayna.
- Gotowa ?- zapytał, gdy stanęliśmy przed wejściem do cmentarza.
- Tak.- złapał mnie pod ramię i zaprowadził prosto na grób mamy. Bałam się zobaczyć jej imię i nazwisko, bo wtedy będę miała pewność, że ona nie żyje. Będę żyła ze świadomością, że więcej jej nie zobaczę.
I stało się.
Wlepiłam wzrok w nagrobek.
'' Marie Donovan.
ur. 23.08.1970 r.
zm. 15.11.2012 r.
Zm. śm. tragiczną.
Niech spoczywa w pokoju."
Nie wytrzymałam. Uroniłam pierwszą łzę, a za nią następne. Złapałam za znicz i czułam złość, gdy nie mogłam go zapalić.
- Daj, bo jeszcze sobie coś zrobisz.- pomógł mi  i podał, abym postawiła na grobie. Przykucnęłam i cicho szepnęłam.
- Będę tęsknić mamo.- poryczałam się jak dziecko. Stanęłam na równe nogi i wtuliłam się w chłopaka. Był lekko zdziwiony, ale teraz tego potrzebowałam. Nieważne ile złego mi wyrządził, jestem teraz na niego zdana i muszę to jakoś zaakceptować.
- Już wszystko dobrze ?- zapytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Chyba tak. - spojrzałam zaszklonymi oczami w jego tęczówki.
- Jesteś już głodna ?- zapytał z troską w głosie.
- Trochę.
- To zabiorę cię w pewne miejsce.- uśmiechnął się do mnie i  oboje zawróciliśmy w stronę samochodu.
Obejrzałam się za ramię i ostatni raz pomachałam mamie.
________________________________________________________________________________
Hej xx. Wzięłam się do roboty i napisałam już dzisiaj drugi rozdział. ( Jeden na innego bloga).
Mam nadzieję, ze podoba się wam rozdział. Dziękuję wam z całego serca za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście kochani ♥♥♥♥♥. Jak wam się podoba nowy szablon ? Wykonała go Alexxa z bloga Dark Graphic.
Zapraszam was na moje inne blogi:  Nightmare i Uncanny.
Do następnego. ☻☻☻☻☻
Ola :****