środa, 29 października 2014

Rozdział 20


Chanel POV's

Sama już nie wiem co wtedy czułam. Strach,  ból, złość? Nie rozumiałam co wokół mnie się działo. Nie obchodziły mnie krople deszczu co chwila spadającena moje drobne ciało.  Nie obchodziło mnie zimno,  które przeszywało się przez moje całe ciało.  Obchodził mnie teraz tylko on. Nadal nie umiałam mu wybaczyć,  ale na ten widok, moje serce jakby pękało. Tak bardzo chciałabym go powdtrzymać,  ale on zawsze był uparty. Życie go do tego zmusiło.
- Zayn proszę. Posłuchaj mnie. Proszę. - powiedziałam błagalnym tobem,  ale bez żżadnych skutków.
- Idź do domu. Już!-złapał za wajhe.
Zaczęłam płakać jak małe dziecko.
Moje nogi były jak z waty,  a twarz przybrała bladszych odcieni.
Wtedy poczułam czyjeś ciepłe ręce na moich ramionach.

- Leć do domu Chanel. -  szepnął mi do ucha i skierował mnie do drzwi,  w których czekała już na mnie Cassie.
Od razu rzuciłam się w jej ramiona i nie powstrzymywałam wypływających ze mnie miliona łez.
- Spokojnie Chanel. Będzie dobrze. - starała się mnie pocieszyć,  ale moje myśli skupione były cały czas na jednej osobie.
- Boję się.- powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju,  trzaskając za sobą drzwiami.

Drogi pamiętniku:

Tak dawno,  tutaj nie zaglądałam,  ale teraz znów jest ten moment,  w którym po prostu muszę. 
Nadal jest mi ciężka. Mam wielki żal do niego,  ale on..  On chce to zrobić. On chce się zabić. 
Nie to nie może się tak skończyć. 
Boże pomóż mi. 
Pomóż mu. 

                                            Twoja Chanel 

Louis POV's

Kiedyś, kiedy pierwszy raz go ujrzałem, myślałem, że jest mega gangsterem, którego nikt nie złamie. I tak było. Trzymał się doskonale tych słów. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek ktoś lub coś go złamie. Nie jego. Nigdy bym jego o to nie podejrzewał.
Ale teraz, gdy go widzę. Stoi przede mną inna osoba. Osoba pełna uczuć.
Nie wiem co się stało, ale wiem, że cierpi.
- Zayn, stary nie wygłupiaj się.- nawet nie drgnął, gdy wypowiadałem te słowa.
- Chce być sam!- szepnął, a z jego oka wyleciała pojedyncza kropla.
- Daj sobie pomóc. Oddaj mi to.- wyciągnąłem w jego stronę broń, a on rzucił nią o ziemi i pobiegł, w kierunku lasu.
Cicho westchnąłem i poczułem perfumy Cassie.
- Co z nim ?- zapytała, krzyżując ręce z zimna.
- Nie wiem, Cassie.- spuściłem głowę, wlepiając wzrok w kałużę pode mną,  nie orientując się nawet,  kiedy blondynka zniknęła z mojego otoczenia.
Zrezygnowany wróciłem do domu. Odwiesiłem kurtkę na wieszak i skierowałem się w stronę swojego pokoju,  dopóki nie usłyszałem cichych szlochów Chan.
Usiadłem obok niej,  a ta wtuliła się w mój tors,  a ja gładkałem ją co chwila po plecach.
- Mała, jakoś się ułoży. -  próbowałem podnieś ją na duchu,  ale nie przestawała płakać?
- Co z nim?
- Hmm?
- Co z Zaynem? - zapytała patrząc w moje zamglone oczy.
Nie chciałem,  żeby znowu cierpiała,  ale nie chciałem też jej okłamywać.
- Poszedł. - zaakcentowałem i spojrzałem w ślepy zaułek.

Cassie POV's

Dopiero teraz zaczęłam zauważać,  to co wcześniej nie miało dla mnie większego znaczenie. Widziałam w Zayna dobro. W jakimś stopniu zależy mu na Chanel. Nie wiem w jakim,  ale cierpi z jej powodu.
To nie jest ten Zayn,  którego poznałam,  to jest ten Zayn,  którego można lubić,  z którym można się zaprzyjaźnić. -  przebiłam się przez zarośla i w oddali zauważyłam podbitego bruneta.
- Hej. -  powiedziałam nijakim tonem i usiadłam obok niego.

- Louis cię przysłał? - zapytał nieoczekiwanie,  a ja mu stanowczo zaprzeczyłam.
- Przyszłam z własnej woli.
- Nie musisz się fatygować. - warknął i wlepił swój wzrok,  w płynące po wodzie kaczki.
- Lubisz ją? - zapytałam,  oczekując szybkiej odpowiedzi.
Pokiwał mi głową i powrócił do poprzedniej czynności.
- To dlaczego z nią nie porozmawiasz?
- Nie wiem co zrobiłem,  ok?  I nie ważne co to był,  nie chce tego drugi raz powtórzyć. Nie chcę jej zranić Cassie.
______________________________________
Hej.  Przychodzę z nowym rozdziałem. Pod poprzednim rozdziałem było aż 10 kom. Wow dziękuję wam iii.. Za te ponad 11 tys. :)
Miłej nocki :)
Dobranoc i do następnego.
Ola xx


czwartek, 23 października 2014

Rozdział 19

Chanel POV's

Następne dni minęły całkiem gładko. Nie dostaliśmy żadnych nowych wieści od mojego ojca,  więc mogliśmy jeszcze trochę tu zamieszkać. Misha- kobieta,  która kilka dni wcześniej z naszych rąk straciła córkę, swoją troskę przelała na nas. Codziennie sprzątała bałagan,  który ciągle był i znając życie będzie. Zbierała drewno na opał z Louisem,  a w popołudnie gotowała wyśmienite obiady,  własnej roboty.
Cassie już przywykła do nowej sytuacji. Coraz częściej się uśmiecha i lepiej dogaduje się z blondynem.
Za to Louis dzięki Cassie stał się bardziej otwarty. Coraz częściej z nami rozmawia.Nie irytuje go już sytuacja,  w której się znalazł.
Zayn był wrakiem człowieka. To nie była już ta sama osoba co kiedyś. Co dzień chodził z podpuchniętymi oczami, co raz widziałam jak patrzy w czarny punkt za oknem, a z jego oczu wypływa kilka pojedynczych łez, które z czasem zamieniają się w prawdziwy płacz. Zazwyczaj nie wychodził z pokoju,a jak już wychodził to był bardzo przygnębiony. Nie odzywał się do mnie, a ja nie odzywałam się do niego.
Była sytuacja, że kiedy wszyscy jedliśmy wspólnie posiłek, jedno krzesło było wolne, ale koło mnie. Zayn niechętnie spojrzał w tamtym kierunku, zabrał talerz z jedzeniem i zniknął za drzwiami pokoju.
A ja ? Nie wiedziałam już nic. Wszytko się popsuło, a nie tego chciałam. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiał.
Spojrzałam na miskę z płatkami, którą przed chwilą Misha podłożyła mi przed nosem.
- Zjedz. Musisz coś jeść.- powiedziała łagodnym tonem i podała mi łyżkę do ręki.
- Nie muszę.- wytarłam spływającą po moich policzku łze.
- Kochanie, Wiem, że jest ci teraz ciężko i rozumiem cię doskonale. Ale nadejdzie dzień, kiedy znów słońce rozkołysze twoje życie na nowo. Nie możesz się teraz poddać. Musisz uratować brata, musisz mu pomóc Chanel. On cię teraz bardzo potrzebuje skarbie.
- Co ma pani na myśli ?- zapytałam nerwowym tonem, a kobieta spuściła głowę, wlepiając wzrok w mokre kafelki w kuchni.
- Sarah była jego dziewczyną, tak ?- kobieta przytaknęła, a mi zrobiło się bardzo smutno.Gdybym, wiedziała..- pomyślałam i spojrzałam na spadające krople deszczu. Chociaż na chwilę chciałam zapomnieć, o przytłaczającej mnie wiadomości.
- Chanel możemy porozmawiać.- w kuchni pojawił się Louis. Wyglądał na przejętego.
Upiłam łyżkę mleka i podążyłam tuż za nim do pokoju.
- Coś się stało ?- zapytałam siadając na przeciwko niego, a na jego twarzy widziałam niezadowolenie.
- Chanel, co się stało tydzień temu ?- coś mnie ukuło w środku. Wszystko teraz miałam przed sobą. Obraz naszej kłótni, jego złość, a jednocześnie smutek.
- Nie chcę o tym rozmawiać.- z wielkim trudem powstrzymałam łzy, a Louis posmutniał.
-  To pomóż.- zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- Jak ?- wydukałam.
- Porozmawiaj z nim Chanel. Twój ojciec jest blisko. On musi być silny. Chanel... posłuchaj...
- Nie to ty mnie posłuchaj Louis.- uroniłam z siebie pierwsze  łzy, które przez całą dalszą rozmowę mi towarzyszyły.- To nie moja wina, całej tej sytuacji. To on do tego doprowadził. On jest temu winny. Rozumiesz ? To naprawdę boli, wiesz!- krzyknęłam i wybiegłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Pobiegłam do salonu i usiadłam na parapecie, wlepiając swój wzrok w przyrodę za oknem.

Chciałam dobrze. Chciałam być szczęśliwa. Zawsze o tym marzyłam. Chciałam zostać dziennikarką. Założyć rodzinę. Mieć trójkę kochających dzieci, ale wtedy pojawił się mój ojciec, który był nieudacznikiem, a zaraz potem on. Zepsuli wszystko. Zepsuli moje życie. Zepsuli mnie. W czasie moich przemyśleń czułam czyjąś obecność, ale nie chciałam się odwracać. Chciałam być sama. Tak po prostu
Nerwowo podrapałam rękę, doprowadzając ją do stanu krytycznego i wtedy ujrzałam Zayna, musiał dopiero co wyjść, bo wcześniej go nie widziałam. Stanął na środku podwórka i nic sobie nie robił z tego, że pada.

Spojrzałam na rozpromienioną Mishę, która podała mi kurtkę. Jakby czytała w moich myślach.- pomyślałam.
Narzuciłam ją na siebie i uchyliłam lekko drzwi. 
- Zayn.- zawołałam, ale nie zareagował. - Zayn, nie wygłupiaj się.- nie dawałam za wygranę i teraz ja
 wybiegłam przed niego.
- Wróć do domu.- warknął w moim kierunku, ale mu zaprzeczyłam. Jego zasady już teraz nie wchodziły w grę.
- Wrócimy razem.- skierowałam zdanie w jego kierunku, ale on nie zwracał na mnie uwagi.
Nagle zrobił coś czego bym się w tamtej chwili nie spodziewała. Wyjął z kieszeni broń i przystawił ją sobie do serca.
- Chanel idź!
- Zayn...





______________________________________________________



______________________________________________________________
Hej przychodzę do was z nowym rozdziałem. Cieszę się, że wróciłam. W końcu. Zaraz mam spr. z histy, więc trzymajcie kciuki. Boję się :/
Dziękuję wam za ponad 10.000 wyświetleń i 16 obserwatorów. Jesteście wielcy.
Kocham was <3<3<3
i do zobaczenia wkrótce.
Ola xx
 
                                                                    Ku pamięci Sarah (*)

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 18

Chanel POV's

'' Często w szkole rozmawialiśmy o życiu. Koleżanki zawsze się chwaliły tym co miały.  Wszykie były przepełnione miłością. Tylko nie ja. U mnie zawsze było inaczej,  ale dopiero z biegiem czasu wszystko potrafiłam zrozumieć.
Gdy tego dnia wszystko się wydało,  nie czułam się źle,  wręcz przeciwnie czułam radość.  Byłam szczęśliwa,  że w końcu ktoś to jemu zadał ból.  Nie mi.
Zaznałam spokoju.  Byłam tylko ja i moja podpora.''
I pojawił się on.  Człowiek,  stworzony na podobiznę mojego ojca. Obaj są tacy sami. Pragną walki i dziwek. -  w moich oczach pojawiły się łzy,  a przyjaciółka,  która nie opuszczała mnie od tamtej pory nawet na krok,  teraz przybrała milszy wyraz twarzt,  na której z czasem zagościł uśmiech.

Moje ciało było jak z waty usadzone na niewielkiej kanapie,  pośrodku ogromnego pokoju. Gdy tylko poczułam silny ból w klatce piersiowej,  opadłam zwinnie na bok.
- Chanel.. - rozpoznałam znajomy mi głos i powędrowałam wzrokiem w jego kierunku.,  gdzie ujrzałam dwie znajome postacie.  Jedną była Cassie,  a drugą była,  była ta kobieta,  której najmniej. bym się spodziewała.
Pierwszy raz widziałam ją kiedy byłam jeszcze dzieckiem.  Często załatwiała u nas sprawy biznesowe mojego ojca.

Była to kobieta niska z kasztanowymi włosami i szmaragdowymi tęczówkami,  które cały czas były wlepione w moją osobę.
- Przysłał cię mój ojciec? -  zapytałam prosto z mostu,  próbując się podnieść.  Jednak bez skutku.
- To teraz już nie ważne Chanel.
- Dla mnie tak! -  stawiałam wciąż na swoim i w końcu wygrałam.
- Jeśli chcesz wiedzieć to nie.  Nie przysłał mnie tu twój ojciec.  Przyszłam sama,  bo Sarah długo nie wracała.- przypomniała mi wydarzenia z poprzedniej nocy. - Przyszłam was ostrzec. Wszystko dobrze Chanel? - zapytała widząc moją zapłakaną minę.
- Tak,  mów dalej.
- Na pewno? - chciała się upewnić.
- Tak.
- No dobrze. -  zamilkła na chwilę,  ale zaraz potem kontynuowała. -  Są coraz bliżej,  a niedługo odkryją,  gdzie jesteście. Coraz więcej ludzi ginie.
- Czyli kto? - zapytałam przerażona.
Kobieta bała się tego powiedzieć,  ale w końcu po dłuższej chwilo powiedzziała.
- Wszyscy ci,  którzy was znali. -  wykrzywiła usta,  udając,  że się uśmiecha, ale tak na prawdę była. zmartwiona.
- Czy moja mama? -  zapytała Cassie.
- Jej stan jest stabilny. -  w oczach przyjaciółki pojawiły się łzy,  których nie zamierzała ukrywać.
To przeze mnie.  Przeze mnie ją to spotkało.
- Mam prośbę. -  kobieta niechętnie na nas spojrzała.  -  Mogłabym tutaj przenocować.  To tylko jedna noc.  Obiecuję. -  spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę mulata,  który właśnie przekroczył próg salonu.
- Nie mam nic przeciwko. -  powiedział uprzejmym tonem,  a następnie poprosił Cassie,  żeby pokazała Cassie nsz pokój.
- Jak się czujesz?
Nie odpowiedziałam mu. Byłam zła.  To za mało.  Byłam wściekła. Tak na prawdę to dla mnie mógłby już dawno nie istnieć.
- Chanel,  hej co jest? -  zapytał,  a mi nerwy puściły.
- Wypierdalaj Malik!  Zniknij z mojego życia raz na zawsze.
- Ale Chanel.. ?- mówił ze łzami w oczach.
- Nie nawidzę cię! Udawałe miłego, ale teraz już wiem kim jesteś. Jesteś zerem! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Wybiegł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
_________________________________________________________________
Wiem krótkie, ale rozdziału już długo nie było i nie chciałam zwlekać, więc jest co jest.
Po za tym, muszę nadrobić pisanie na blogu uncanny-fanfiction.blogspot.com, bo tam ostatni rozdział być we wrześniu. Zrozumcie też mnie. Mam szkołę i codziennie nauki sporo.
Do następnego :).
PS Dziękuję za ponad 9 tys. wyświetleń.
Kocham was <3<3<3
Ola :***************



poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 17

Chanel Pov's

Siedziałam skulona, w tych ciemnych czterech ścianach, otulona silnymi ramionami. Z moich oczu z każdą sekundą wydobywały się krople łez, które od razu lądowały na dłoni mulata, ale on jakby już przywykł. Znowu był inny. Był tym miłym Zaynem, którego lubiłam, który dodawał mi otuchy, kiedy tego tak bardzo potrzebowałam. To temu Zaynowi mogłabym nawet zaufać, ale musi taki być. Musi być tym dobrym, życzliwym, miłym Zaynem z lekkim zarostem i pięknymi piwnymi tęczówkami, które mienią się w świetle księżyca.
Spojrzał się na mnie, jakby słyszał moje myśli i lekko wykrzywił usta, które w jakiś sposób dodawały mi pewności.
- Poradzisz sobie ?- zapytał, dzieki czemu powróciłam z powrotem na ziemię.
- Gdzie idziesz ?- mój wzrok utknął na jego tęczówkach, ale speszona odwróciłam wzrok.
- Muszę pomyśleć.- nerwowo machał rękoma i nagle zniknął za werandą, pozostawiając mnie samą w środku nocy, gdzie od czasu do czasu dobiegały różne dźwięki.
Minęło dopiero kilka minut, od kiedy Zayn wyszedł, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W pośpiechu przeszukałam torbę pełną ubrań Cassie i wyciągnęłam z niej ciepłą skórzaną kurtkę i udałam się w stronę wyjścia.
Było cicho. Ciemno. Głucho. Z czasem cichy szelest.
Czasem cichy podmuch.
Wyrwałam jedną z gałązek jarzębiny i zaznaczałam drogę powrotną.
Dokładnie się rozejrzałam i ujrzałam świecącą latarnię, a w oddali dwie sylwetki. Poczułam ciepło na sercu i podeszłam bliżej. Ujrzałam Cassie i Louisa, ale nagle usłyszałam szelest.
Czułam czyjąć obecność. W duchu modliłam się, żeby to był Zayn. Nie robiłam rzadnych pochopnych ruchów. Po prostu czekałam, ale gdy poczułam, że jest blisko, zaczęłam uciekać. Biegłam przed siebie. Wiedziałam, że nie da za wygraną, ale gdy poczułam, że tracę równowagę, czułam się przegrana.
Teraz ją ujrzałam. Przede mną stała niewysoka brunetka, z lekko poczochranymi włosami, wymierzająca we mnie łukiem.
- Kim jesteś!?- wrzasnęłam, ale dziewczyna od razu mnie spoliczkowała.
- To ja tu zadaję pytania, Chanel!- Gdzie jest Zayn?- Ja nie wiem!
- Zła odpowiedź!- wycelowała we mnie strzałę, która tylko świsnęła obok mnie. - To może zapytam jeszcze raz. Gdzie jest Zayn ?
- Poszedł.- dziewczyna cicho się zaśmiała.
- Może to ci pomoże.- rzuciła we mnie kartką papieru, którą w pośpiechu otworzyłam.

" 16.05.2012 r.
Dopiero trzeci dzień siedzi u mnie dziwka jedna, a mam na nią taką ochotkę. Dobra z niej będzie przekąska. Dupa jakich mało. Kiedyś ją tak wyrucham, że z tydzień z łóżka nie wstanie. Już nie mogę się doczekać aż jej zasmakuje."

Moje serce zrobiło się nagle takie kruche. Jeszcze nikt mnie tak nie oszukał. On tylko grał, takiego czułego, a tak naprawdę chciał tylko jednego.
- To co powiesz mi ?- posłała mi promienny uśmiech.
- Wal się!- krzyknęłam i nagle poczułam mocne ukłucie w prawym ramieniu.
Wszystko nagle zaczęło mi się kręcić. Krzyczałam. Głośno krzyczałam. Czułam głośny szloch Cassie.
- Chanel. Będzie dobrze.- mocno trzymała moją dłoń, na którą spadały krople jej łez.
Usłyszałam strzał, a potem była już tylko ciemność.
___________________________________________________________
Hej. Udało mi się dzisiaj napisać rozdział.
Wiecie co ?
'Może podzielę opowiadanie na dwie części iii.... w 2 części będzie każdy z chłopców :)
Cieszycie się ?"
Zobaczymy co się uda zrobić.
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem i kolejnego obserwatora.
Do następnego :***********
Ola xx